Otwocki Szlak
Historyczny cz. 4
Świderski Szlak
Wilegiatury Andriollego od Wolimontowic do Bojarowa
Całkowita długość szlaku 12,0 km.
Przebieg szlaku: Przystanek PKP Świder – ul. Jana Pawła II –
ul. A. Mickiewicza – ul. Górna – brzeg Świdra – ul. Turystyczna – ul. A. Mickiewicza
– ul. Wierzbowa – brzeg Świdra – Rondo Żołnierzy AK IV Rejonu Otwock-Fromczyn –
ul. Mieszka I – ul. Br. Czecha – ul. Słoneczna – ul. Tysiąclecia – ul.
Marusarzówny – ul. Zaciszna – ul. Brzozowa – ul. Majowa – ul. Wąska - ul. Wojska Polskiego – ul. Komunardów – ul.
Poselska – ul. Jana III Sobieskiego – ul. Mała – ul. Górna – ul. Różana – ul.
Piwna – ul. Majowa – ul. Grunwaldzka – ul. Kasztanowa – ul. Pusta – ul. Wł. Reymonta
– ul. Ostrowska – ul. Wiązowska – ul. Pogodna – ul. Bagatela – brzeg Świdra –
ul. Jana Pawła II – Przystanek PKP Świder
Szlak jest wyznakowany w terenie znakami biało-niebieskimi.
Przechodzi przez najciekawsze zakątki Świdra. Na długim
odcinku prowadzi brzegami rzeki. Jest dobra zarówno dla turystów pieszych jak i
dla rowerzystów W samej miejscowości spotkamy na omawianej trasie stosunkowo
dużo dobrze jeszcze zachowanych drewniaków, które zaświadczają o niegdysiejszej
świetności osady.
Świder.
Jest to najgęściej zaludniona dzielnica Otwocka (poza ścisłym centrum). Jej granice to: na północy rzeka Świder, na wschodzie ulice Wiązowska i Reymonta, na południu grzbiet Wydmy Świderskiej i na zachodzie oraz południowym zachodzie ulice Kraszewskiego (od mostu w kierunku Karczewa), Tysiąclecia i Władysława Łokietka. W okresie międzywojennym Świder był jednym z najmodniejszych „latowisk” podwarszawskich. Należał do letniskowej Gminy Falenica, w skład, której wchodziły też m.in. Józefów, Michalin, Miedzeszyn, Radość, czyli tzw. letniska linii otwockiej. Początek osadnictwu letniskowemu nad Świdrem dał Michał Elwiro Andriolli, który w 1880 r. kupił 202 ha ziemi nad rzeką z parcelowanego folwarku Anielin, należącego do dóbr otwockich hrabiów Kurtzów. On też swoją działalnością budowlaną w nadświdrzańskich Brzegach (tak nazwał swój folwark nad Świdrem) dał impuls do powstania wielu budowli drewnianych o charakterystycznym wyglądzie, który z czasem nazwano stylem świdermajer (chociaż bardziej adekwatna nazwa to styl nadświdrzański). Wydany w 1932 r. folder reklamowy pensjonatu „Anulka” tak opisywał letnisko:
„Świder należy bezsprzecznie do najzdrowszych letnisk podwarszawskich, położony jest bowiem na pustynnych piaskach, wśród lasów sosnowych. Posiada powietrze czyste, balsamiczne, niczem nie różniące się od znanego Otwocka, z którym terytorialnie się łączy. A nawet się ma tę wyższość nad Otwockiem, że nie jest tak gęsto zabudowany i zaludniony. Leży nad malowniczą rzeką Świder, o przeczystej, przeźroczystej wodzie, tworząc po obu stronach piękne, piaszczyste plaże. Ujście Świdra do Wisły, odległe niespełna o kilometr drogi, stanowi piękny widok i cudowne plaże – ma się wrażenie plaży nadmorskiej. Świder posiada doskonałą komunikację łączącą go z Warszawą; piętnaście pociągów kolejki podjazdowej z pod mostu Kierbedzia i dwadzieścia trzy pociągi kolei normalnotorowej z dworców Gdańskiego i Wschodniego. Z wiosną 1933 roku będą uruchomione autobusy na nowo wybudowanej szosie Warszawa – Otwock – Karczew. Jadąc od strony Dęblina, należy wysiąść na stacji Otwock, skąd kolejką lub dorożką dojeżdża się do Świdra. Idealne powietrze klimatyczne jakie posiada Świder jest wskazane przez lekarzy dla osób przechodzących rekonwalescencję po ciężko przebytych chorobach i operacjach, przepracowanych umysłowo, wyczerpanych nerwowo, cierpiących na serce, nieżyt oskrzeli, chroniczny katar i t.p.”
Osada została włączona do Otwocka w 1952 r. Dużo
starych drewnianych domów, dawnych pensjonatów. Do niedawna Świder był jednym z
najpopularniejszych miejsc odpoczynku świątecznego mieszkańców Warszawy,
Otwocka i okolic. Niestety, coraz brudniejsza woda, zarastanie rzeki,
zaniedbane otoczenie oraz otwarcie Zalewu Zegrzyńskiego spowodowało odwrócenie
się turystów od tej jednej z najpiękniejszych rzek na Mazowszu.
Konstanty Ildefons Gałczyński, który w latach trzydziestych często odwiedzał Świder napisał w wierszu pt. „Wycieczka do Świdra”:
„Jest willowa miejscowość
Nazywa się groźnie Świder,
rzeczka tej samej nazwy
lśni za willami w tyle;
tutaj nocą sierpniową,
gdy pod gwiazdami idę,
spadają niektóre gwiazdy,
ale nie na te wille,
spadają bez eksplozji
i na biedną głowę moją,
wille w stylu tak groźnym
tak jak stały tak stoją -
dzień i noc; i znów nocą
i nikły blask je oświetla;
cóż im „Concerto grosso”
Fryderyka Jerzego Haendla!
te wille jak wójt podaje,
są w stylu „świdermajer”!
Spacer rozpoczynamy na przystanku kolejowym w Świdrze.
Kierujemy się w kierunku Warszawy i na końcu peronu schodzimy na lewo na ul. Jana Pawła II r. ul. Jasnej (do niedawna ulica nosiła imię gen. Karola Świerczewskiego). Skręcamy w prawo i idziemy dalej wzdłuż torów w kierunku Warszawy. Dochodzimy do ulicy Mickiewicza. Do 1936 r. w tym miejscu znajdował się przystanek kolejowy Świder (stacyjny stylowy, drewniany budynek z wieżyczką znajdował się po przeciwnej stronie torów kolejowych). Skręcamy w ulicę Mickiewicza i po przejściu kilkudziesięciu metrów skręcamy w prawo w ulicę Górną. W prawym narożniku skrzyżowania stoi nieduży, murowany budynek (Górna 90) wybudowany przed 1939 r. Mieścił się w nim sklep spożywczy, mięsny a także cukiernia. Obecnie jest on odgrodzony parkanem od ulicy i nie pełni już funkcji handlowych. Stojąc na skrzyżowaniu widzimy dalej po lewej stronie ulicy Mickiewicza nowy prywatny dom mieszkalny. Jest to dawna parcela Mickiewicza 1 należąca do J. Kapłana, gdzie do 1939 r. znajdował się pensjonat „Ryppa” prowadzony przez F. Ryppa i R. Urmanową. Budynek położony był nieco w głębi rozległej posesji.
Reklama z 1936 r. z przewodnika B. Łażewskiego „Świder i jego okolice” opisywała, że
jest to pensjonat „urządzony podług
najnowszych wymagań higjeny i komfortu, czynny cały rok. Woda bieżąca ciepła i
zimna w każdym pokoju. Łazienki i natryski. Kuchnia obfita i wykwintna, na
żądanie ściśle dietetyczna. Ceny bardzo przystępne.”
Ponadto w osobnym
budynku przy samej ulicy znajdował się skład apteczny i zakład fryzjerski
damsko – męski prowadzony przez Józefa Jabłonkę. W okresie okupacji
hitlerowskiej w budynkach tych ulokowane zostało eksmitowane przez hitlerowców
w 1940 r. z Grabia pod Toruniem Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety. Siostry
prowadziły tutaj oprócz domu zakonnego również sierociniec oraz dom dla
dziewcząt chorych na gruźlicę. Zgromadzeniem w tych trudnych czasach kierowała
matka przełożona „Gertruda” Stanisława Marciniak a jedną z zakonnic była
siostra „Ludwika” Halina Małkiewicz. Obydwie w czasie okupacji zaangażowały się
w ratowanie od eksterminacji żydowskich dzieci. Obydwie zakonnice zostały
uhonorowane przez izraelski Instytut Yad Vashem medalem Sprawiedliwy Wśród
Narodów Świata, siostra Ludwika w 1981 r. a siostra Gertruda w 2007 r. Z ulicy
Mickiewicza Zgromadzenie zostało po kilku latach przeniesione do pożydowskiego
sanatorium „Marpe” przy ulicy Kołłątaja 13 (dawniej Świderska lub Berka
Joselewicza 50) gdzie istnieje do dzisiaj. Zabudowania pensjonatu nie zachowały
się do dnia dzisiejszego.
Idziemy dalej prosto ulicą Górną po drodze oglądając dwa
ciekawe przykłady odnowionych, prywatnych świdermajerów pod numerem 94
i 102/104. Na szczególną uwagę zwraca dom po prawej na samym końcu
ulicy (nr 102/104) tuż nad samą rzeką. Od ulicy Mickiewicza do
rzeki zachował się fragment oryginalnego, przedwojennego bruku, na nawierzchni
ulicy a lewej strony zarastający, duży parking samochodowy. Parking ten został
wybudowany pod koniec lat 60-tych dla plażowiczów tłumnie wypoczywających nad
Świdrem do lat 80-tych ubiegłego wieku. Do końca lat 60-tych ubiegłego wieku
ulica Górna była główną ulicą wylotową z Otwocka w kierunku Józefowa, Falenicy
i Wawra. Na jej przedłużeniu znajdował się drewniany most łączący otwocki i
józefowski brzeg Świdra. Zachowane fragmenty tego mostu wystają z dna rzeki do
dnia dzisiejszego. Dochodzimy do rzeki, skręcamy w prawo i idziemy ścieżką w
kierunku mostu kolejowego. Przed mostem widać ceglane kręgi oraz drewniane
koryto wchodzące do wody. Jest to pozostałość po kolejowym ujęciu wody. Stąd
była pobierana woda i przy pomocy maszyny parowej, znajdującej się w pobliskim
murowanym budynku, tłoczona do wieży wodnej przy stacji w Otwocku. Ujęcie to
powstało zapewne w czasie budowy stacji kolejowej „Otwock” i wznoszeniu przy
niej infrastruktury kolejowej.
Wędrujemy ścieżką wzdłuż Świdra w kierunku zachodnim. Po kilku
minutach dochodzimy do mostu drogowego w ciągu ulicy Kołłątaja.
Schodami z lewej strony wychodzimy na ulicę i skręcamy w lewo. Tuż za stacją paliwową LPG widzimy ukryty w krzakach drewniany, parterowy dworek folwarku Wolimontowice. Budynek został wzniesiony przed 1890 r. dla Edmunda Sikorskiego. Do dnia dzisiejszego zachowały się na nim bogate zdobienia szczytów i okien oraz okazała weranda od strony centrum Otwocka. Cały budynek przypomina bardziej rosyjską daczę podmoskiewską niż otwocki świdermajer. Folwark w 1893 r. opisywał w swoim przewodniku „Wille w Otwocku” Edmund Diehl:
„Fol. Wolimontowice (Nr. 6), własność Edmunda Sikorskiego. Jest to pas ziemi szerokości 70 prętów, równolegle do plantu kolejowego się ciągnący, od budki Nr. 109 do Świdra, całkowicie lasem zarosły, zawierający przestrzeni 37 morgów i 77 prętów. Przed kilku laty na wyniosłości ponad rzeką, wybudowano tu dom dość obszerny z wygodnym rozkładem pokoi, na tem jednak przedsięwzięciu ukończono pracę kolonizacyjną na Wolimontowiczach, a zdaje się, iż dom, oprócz mrówek, przez nikogo nie był jeszcze zamieszkiwany. Obecnie jest on zwykle miejscem wypoczynku dla spacerujących ze stacyi ponad Świder.”
Na początku XX w. obszar folwarku zaczął być parcelowany i sprzedawany. Rozległą posiadłość, obejmującą centralną część majątku, wraz z dworem, nabył w 1910 r. Emil Wedel. Był to obszar blisko rzeki, ciągnącą się od dzisiejszej ulicy Górnej w kierunku ulicy Turystycznej, który przecinała gruntowa droga dochodząca do rzeki (dawniej ulica Sienkiewicza a dzisiaj ulica Kołłątaja). Po wschodniej stronie dzisiejszej ulicy Kołłątaja powstały zabudowania murowane i ogrzewane, wykorzystywane głównie jako ośrodek kolonijny dla dzieci pracowników zakładów cukierniczych Wedla. Twórca słodkiego imperium Emil Wedel bardzo lubił te okolice i często tu przyjeżdżał na odpoczynek z rodziną. Bywał tutaj też Jan Józef Wedel, ostatni zarządzający słodkim czekoladowym imperium do 1945 r. Obecnie dawne tereny Wedlów należą do kilku prywatnych właścicieli a przez sam ich środek przebiega jedna z głównych ulic Otwocka. Po domu dla kolonistów pozostały dzisiaj tylko widoczne ruiny.
Nieco dalej przy skrzyżowaniu ulic Kołłątaja i Mickiewicza
widzimy nowoczesny kościół Księży Misjonarzy św. Rodziny pw. św. Teresy od
Dzieciątka Jezus (dawniej Mickiewicza 3 a obecnie Kołłątaja 80/82).
W okresie międzywojennym w czasie okupacji hitlerowskiej
znajdował się w tym miejscu rozłożysty drewniany dom mieszczący znany Zakład
Wychowawczy św. Teresy. W 1951 r. została tutaj erygowana parafia pw. św.
Teresy od Dzieciątka Jezus, która działała w oparciu o dawną kaplicę zakładową.
W późniejszym czasie dla sióstr został wzniesiony niewielki, piętrowy, murowany
dom stojący nieco dalej przy ulicy Mickiewicza 9. Kamień węgielny pod
dzisiejszą świątynię przywieziono z Rzymu i zawiera relikwie świętej, wmurowano
tez kamień z Ziemi Świętej oraz Grobu Św. Piotra, Górki Klasztornej i La
Solette. Aktu jego poświecenia dokonał ks. bp. J. Modzelewski 18 października 1981
r. Kościół wzniesiono w latach 1982-86 a i jego konsekracji dokonał 30
listopada 1986 r. Prymas Polski ks. kard. Józef Glemp. Kościół został
wzniesiony według projektu architekta Leszka Klajnerta a wnętrza zaprojektował
prof. Jerzy Szczepiński. Przy wejściu na ścianie wmurowana jest metalowa plakieta
poświęcona Polakom pomordowanym i zmarłym na Syberii fundacji Koła Sybiraków z
Otwocka z 1995 r. Na terenie kościelnym tablica na głazie wmurowana w 50-tą
rocznicę erygowania parafii przez ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego w 2001 r.
a naprzeciwko tablica poświęcona beatyfikacji męczennika z obozu koncentracyjnego
w Dachau ks. Kazimierza Gralewskiego przez Papieża Jana Pawła II dnia 13
czerwca 1999 r. Wewnątrz kościoła na ścianach znajdują się tablice
upamiętniające nawiązanie pierwszych kontaktów partnerskich między Otwockiem a
Lennestadt oraz założycieli Zakładu Naukowo-Wychowawczego św. Teresy w Świdrze.
Przy skrzyżowaniu, po zachodniej stronie ulicy H. Kołłątaja,
w głębi zalesionego terenu widać piętrowy budynek Przychodni Rejonowej ZPZOZ (obecnie
Mickiewicza 8 a dawniej 6).
Budynek został wzniesiony w stylu modernistycznym w okresie
międzywojennym jako „Dom Wypoczynkowy” Fundacji Domów Wypoczynkowych
Pracowników Umysłowych Administracji Wojskowej R.P. W przewodniku B.
Łażewskiego z 1936 r. był reklamowany tak: „Położony
na 3-morgowym terenie piaszczystym, dochodzącym do wybrzeża rzeki Świdra, wśród
starego lasu sosnowego, oddalony od stacji kolejowej zaledwie o 4 minuty drogi,
daje uczestnikom Fundacji możność przyjemnie i wygodnie spędzić czas urlopu, a
niski koszt utrzymania nie powoduje nadwerężenia budżetu domowego.”
Wracamy ulicą Kołłątaja do mostu i przechodzimy po nim na drugą stronę rzeki do dzisiejszego Józefowa. Dochodzimy ul. Piłsudskiego do Ronda Andriollego, gdzie skręcamy w lewo w ul. Jarosławską. Mijane tereny do końca XIX w. należały do wsi Rycice (rozciągającej się w kierunku wschodnim wzdłuż drogi do Wiązowny, tj. dzisiejszej ulicy Wiązowskiej). Po kilkudziesięciu metrach dochodzimy do położonego z lewej strony okazałego ponad 100-letniego domu, przed którym stoi dumnie od lat nieczynna fontanna. Jest to pozostałość po Folwarku Jarosław, który w latach 80 i 90-tych XIX w. był osadą na tyle znaczącą, że nawet przy Drodze Żelaznej Nadwiślańskiej istniał przystanek kolejowy „Jarosław”, przy którym zatrzymywała się część pociągów jadących w kierunku Otwocka i dalej Lublina. Tak folwark w 1893 r. opisywał w swoim przewodniku „Wille w Otwocku” Edmund Diehl:
„Fol. Jarosław (Nr.
12), własność Stanisława Rajswassera, zajmujący obszaru 60 morgów, najbliżej
przystanku tego nazwiska położony. Grunta przeważnie orne, około domu ogród
warzywny, w stronę ku Warszawie lasek na wzgórzu. Na folwarku tym znajduje się
jeden tylko dom mieszkalny, parterowy, obszerny i dobrze urządzony, wynajmowany
na mieszkania letnie i dla kilku rodzin służyć mogący. Warunki pobytu w
Jarosławiu przedstawiają się korzystnie; dla osób pragnących spokoju i
osobności, jest to coś pośredniego pomiędzy mieszkaniem wiejskim a willą.”
Wracamy z powrotem ulicami Jarosławską i Piłsudskiego do
mostu, którym przechodzimy nad Świdrem. Zaraz za mostem schodami nad rzekę i
idziemy ścieżką wzdłuż Świdra w kierunku zachodnim. Ścieżką, którą wędrujemy przebiega
niebieski szlak rowerowy tzw. „Otwocki Szlak Okrężny” wyznakowany przez otwocki
Oddział PTTK w 2005 r. Jest to pierwszy w historii miasta rowerowy szlak
turystyczny.
Idziemy dalej wzdłuż rzeki aż do żelbetonowego mostu
łączącego brzeg otwocki z józefowskim. Jest to pozostałość po jabłonowskiej
kolejce wąskotorowej jeżdżącej z Jabłonny przez Warszawę, Wawer i Otwock do
Karczewa w latach 1899 - 1963. Przed mostem po lewej stronie znajduje się
miejsce przeznaczone do plażowania. Jest to jedyne obecnie, oficjalnie
urządzone miejsce do plażowania nad Świdrem w Otwocku i Józefowie.
Na uwagę zasługuje stojący w tym miejscu betonowy most
kolejowy, jeden z nielicznych zabytków techniki na naszym terenie zachowany do
dziś. Jest to sześcioprzęsłowy betonowy most wybudowany dla jabłonowskiej
kolejki wąskotorowej w latach 1910-14 roku.
Ówczesna lokalna prasa donosiła, że
był to najdroższy fragment nowej kolejki. Na początku XX w. beton w
mostownictwie na terenie zaboru rosyjskiego należał do nowych materiałów
budowlanych stąd budowa tego mostu należała do nowatorskich. Można go śmiało
zaliczyć do grona najstarszych betonowych mostów na Mazowszu. Obiekt jest bardzo
ciekawy architektonicznie. Został posadowiony na kwadratowych palach. Z plaży
widać bardzo efektowne ażurowe betonowe podpory. Przed krą i innymi
zagrożeniami chronią most betonowe izbice (pierwotnie drewniane). Choć most
kolejkowy należy do ciekawych zabytków otwockiej techniki, to jednak nie został
otoczony należytą opieką. Jego stan techniczny jest bardzo zły. W wielu
miejscach odpadły duże fragmenty betonowej otuliny odsłaniając pręty
zbrojeniowe, które pokryły się grubą warstwą rdzy. Most ten zagrał również w 24
(ostatnim) odcinku serialu „Pogranicze w ogniu” (1988-91) w reż. Andrzeja
Konica. Film opowiadał losy dwóch przyjaciół z dzieciństwa: Czarka Adamskiego
(Cezary Pazura) i Franka Relke (Olaf Lubaszenko), którzy w dorosłym życiu są
pracownikami dwóch wrogich wywiadów: polskiego i niemieckiego. W ostatnim
odcinku, tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, oba wywiady organizują
wymianę agentów na granicznym moście, którym jest właśnie nasz most kolejkowy.
Wychodzimy na ulicę Turystyczną i skręcamy w lewo w kierunku
ulicy Mickiewicza. W tym miejscu warto wejść na most i spojrzeć na rzekę z
wysokości delektując się rozległym widokiem na wartko płynącą wodę.
Sam most jest otwarty tylko dla ruchu pieszego i rowerowego.
Dochodząca do niego od strony otwocka ulica Turystyczna (na całej długości) to
pozostałość torowiska dawnej kolejki jabłonowskiej. Dochodzimy do skrzyżowania
z ulicą Mickiewicza, skręcamy w prawo i idziemy w kierunku zachodnim tak jak
prowadzi czarny szlak turystyczny (odtąd będziemy przez parę kilometrów nim
wędrować). W rejonie tym na odcinku od ulicy Mazowieckiej do ulicy Wierzbowej
możemy zobaczyć sporo całkiem nieźle zachowanych świdermajerów z początku XX w.
Szczególnie godne polecenia budynki w tym rejonie to Mickiewicza 23, 25, 31,
33, 35, 42, 45 i Zaciszna 16, 18, 20.
Dochodzimy do ogrodzonego terenu z lewej strony. Mieści się
tu Ognisko Wychowawcze „Świder” im. Kazimierza Lisieckiego „Dziadka”
(pierwotnie Mickiewicza 21 i 23 a dzisiaj Mickiewicza 43/47).
Zostało ono założone w 1945 r. przez Kazimierza Lisieckiego
„Dziadka” jako Ognisko „Świder” Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy. Teren ten wraz
z dwoma zdewastowanymi, drewnianymi, piętrowymi pensjonatami (należący przed II
wojną światową m.in. do N. Dancigera), został przydzielony Towarzystwu
Przyjaciół Dzieci Ulicy przez Wojewódzki Oddział Tymczasowy Zarządu Państwowego
Majątków Opuszczonych i Porzuconych. Ognisko zajmuje kilkunastohektarowy teren
ciągnący się od ulicy Zacisznej do brzegu Świdra. Opieką objęte jest tutaj
przeszło 100 dzieci w różnym wieku, które dzięki ogromnemu zaangażowaniu
pracowników oraz przyjaciół mają zapewnione ciekawie, barwnie i pożytecznie
zajęcia. Dzieci uczą się w istniejącej na miejscu Szkole Podstawowej czy
Gimnazjum lub innych szkołach rejonowych w okolicy. Na rozległym terenie
znajduje się wiele boisk i sala gimnastyczna, na których zimą i latem uprawiane
są różnego rodzaju sporty, organizowane zawody i turnieje. Poza sportem
wychowankowie mogą tu rozwijać swoje zainteresowania turystyczne, motorowe,
muzyczne, estradowo-teatralne, plastyczne, komputerowe, przyrodnicze. Sami
dbają o własny wspólny majątek, o czystość i porządek. Dzięki nauce, pracy i
zabawie, ogniskowcy przygotowują się do samodzielnego życia, współdziałania,
współżycia, współodpowiedzialności, spełniania obowiązków i ról społecznych. Na
terenie zachowała się w dobrym stanie dwa drewniane, piętrowe, przedwojenne
pensjonaty dzisiaj nazywane „U Dziadka” (dawniej Mickiewicza 21 a obecnie
Mickiewicza 43) i „Agatka”. Na terenie Ogniska, w narożniku ulic Wierzbowej i
Zacisznej znajduje się jeszcze jeden niewielki, parterowy świdermajer, przejęty
w połowie 1947 r. zwany „Pickwickiem”. O Kazimierzu Lisieckim i jego
wychowankach w Ognisku w Świdrze Marian Brandys napisał dwa opowiadania:
„Wiewiórczak” i „Honorowy Łobuz”. Obok boiska do gry w piłkę nożną rośnie
pomnik przyrody dąb szypułkowy im. „Dziadka Lisieckiego” o obwodzie 290 cm i
wysokości 20 m.
Po prawej stronie ulicy A. Mickiewicza, za częściowo
zniszczonym, solidnym, przedwojennym ogrodzeniem, widzimy zabudowania dawnego
pensjonatu Mickiewicza 46, należącej do niego narożnej stróżówki Mickiewicza 44
oraz zaniedbanego, stojącego w głębi, świdermajera, Koszykowa 1 (przed
włączeniem Świdra do Otwocka uliczka ta nazywała się Letnia). Skręcamy w prawo
w ulicę Wierzbową. Narożny murowany budynek (Mickiewicza 50) to przedwojenny
sklep. Z lewej strony ulicy Wierzbowej warto zwrócić uwagę na drewniany dom z
wieżyczką pod numerem 3. Jest to najładniejszy zachowany tego typu świdermajer
w Otwocku, wzniesiony prawdopodobnie w latach 20-tych ubiegłego wieku. Dom ten
zagrał w 1982 r. w filmie Tadeusza Konwickiego „Dolina Issy” na półmityczny
kresowy dworek na Litwie. Scenariusz filmu był oparty na motywach
autobiograficznej powieści Czesława Miłosza pod tym samym tytułem. Z prawej
strony mijamy niewielki murowany piętrowy budynek Wierzbowa 2. Z boku zachował
się fragment ozdobnych, kręconych, żeliwnych schodów wiodących na piętro oraz
ozdobny balkon. Jest to pozostałość po majątku należącym do rosyjskiej rodziny
arystokratycznej Maksimów a dochodzącym do rzeki Świder.
Idziemy dalej wzdłuż ulicy mijając po drodze jeszcze kilka
świdermajerów (Wierzbowa 7, 9, 11, 13, 17) i przedwojenną, murowaną willę
(Wierzbowa 4). Po dojściu do Świdra skręcamy w lewo i idziemy ścieżką wijącą
się nad brzegiem rzeki tak jak prowadzi czarny szlak turystyczny. Czasami na
ścieżce napotykamy stare murowane słupki od nieistniejących ogrodzeń, furtek i
bram. To pozostałość po najczęściej nieistniejącej już zabudowie z okresu
międzywojennego. Wtedy brzeg Świdra był dużo lepiej zagospodarowany i przygotowany
na pobyt letników.
Świder jest jedną
z najładniejszych rzek na Mazowszu o długości 89.1 km i dorzeczu o powierzchni
1149.8 km2.
Wypływa dwiema strugami z rejonu Stoczka Łukowskiego na
wysokości 175 m n.p.m., jedna o tej samej nazwie a druga to Różanka. Przepływa
przez niziny Środkomazowiecką i Południowopodlaską, Wysoczyznę Żelechowską.
Obniżenie Węgrowskie, Równinę Garwolińska i Dolinę Środkowej Wisły. Świder ma
bieg dość bystry, miejscami porównywalny z podgórskimi rzekami, dno piaszczyste,
tworzy liczne zakola i meandry, na ogół płytka, miejscami posiada małe
głębinki. Maksymalna rozpiętość stanu wody wynosi 2.3 m. a średni spadek ok. l
‰. W dolnym biegu przepływa przez pasmo wydm, tworząc malowniczy przełomowy
krajobraz z wysokimi, podciętymi brzegami. W otoczeniu koryta rzeki spotkać
można kępy drzew, nad samym korytem bujna roślinność krzewiasta. W dolnym
biegu, Świder przepływa przez malownicze Lasy Otwockie. Główne dopływy to
Wiśniówka, Rydnia, Wodynia, Piaseczna, Sienniczka i największa z nich Mienia.
Ze względu na swój niepowtarzalny charakter, duże walory
krajoznawczo-przyrodnicze i najczystsze wody pod Warszawą, Świder na
przestrzeni 41 km od Dłużewa do Świdrów Wielkich od 1979 r. jest objęty ochronę
jako rezerwat krajobrazowy (koryto rzeki i pasy brzegu 20 m. szerokości z
każdej strony). Dolina Świdra ze względu na swoje walory była popularnym miejscem
wypoczynku dla mieszkańców Warszawy. Rzeka zawdzięcza swoje nazwę licznym
zakolom i meandrom, sprawiającym wrażenie jakby nurt Świdra świdrował tereny,
przez które przepływa. Jednak językoznawcy wywodzą nazwę rzeki od
prasłowiańskiego słowa „świd” oznaczającego wodę.
Po przejściu kilkuset metrów wspinamy się na wysoki brzeg
nadświdrzański, na którym góruje nad rzeką piętrowy, przedwojenny pensjonat
„Heljana” (dawniej Zaciszna 22 a obecnie Zaciszna 48a) należący do pań:
Wirszyłowej i Dworzańczykowej. Reklamowany był jako:
„Pensjonat czynny cały rok, poleca pięknie umeblowane
pokoje z bieżącą ciepłą i zimną wodą. Wykwintna, na żądanie dietetyczna
kuchnia. Piękne położenie pensjonatu w sosnowym lesie oraz bliskie tereny do
sportów letnich (własna plaża nad Świdrem) i zimowych, zapewniają każdemu
idealny odpoczynek i miłe spędzenie czasu w doborowym towarzystwie. Co sobotę
dancing – bridże.”
Obecnie budynek jest zaniedbany przez mieszkających w nim
lokatorów. Na uwagę zasługuje również dawny budynek gospodarczy stojący przy
wjeździe z kolumnowym gankiem przypominający niewielki dworek (Zaciszna
48b).
Po minięciu pensjonatu widzimy z lewej strony nowoczesny
ośrodek hotelowo-konferencyjny „Z-hotel” (Wczasowa 25) oddany do użytku w 2012
r.
Na terenie tym znany rysownik i malarz, weteran 1863 r., Michał Elwiro Andriolli założył swoje wymarzone Brzegi. Był on pierwszym, który docenił uroki nadświdrzańskiego krajobrazu oraz dogodne jego połączenie z Warszawą. Andriolli był urodzonym w Wilnie synem włoskiego oficera Wielkiej Armii Napoleona i polskiej szlachcianki, związał się z Mazowszem pracą i miejscem zamieszkania, ponieważ jako amnestiowany powstaniec 1863 r. miał zakaz powrotu w rodzinne strony, na Litwę. 21 lutego 1880 r. kupił okazjonalnie za 18 000 rubli od Zygmunta hr. Kurtza z Otwocka Wielkiego, 12 włók (201,4 ha) gruntu z tego 6 włók lasu nad Świdrem z parcelowanego folwarku Anielin. W 1881 r. zakupiony majątek został urzędowo przemianowanym na Brzegi. Artysta zauroczony okolicą nad Świdrem pisał: „Mam to czegom pragnął, do czegom wzdychał: naturę i ciszę.” Jeszcze tego samego roku wznosi swoją pierwszą, niewielką pracownię (służącą również za sypialnię) i zakłada ogród. Pierwszy dom zbudował sam, według własnego pomysłu. Wymyślił nowy rodzaj konstrukcji ścian i jego zdobnictwo. Własnoręcznie rysował na deskach ozdoby i ornamenty, po czym zlecał ich wykonanie miejscowym cieślom i stolarzom. Ornamentyka ścian, szczytów, otworów drzwiowych, okiennych, otwartych werand miała w sobie coś z kolorytu podmoskiewskich daczy i alpejskich kurortów. Później te zaproponowane przez niego rozwiązania techniczne i plastyczne kopiowali miejscowi rzemieślnicy przy budowie kolejnych domów w rozwijających się pobliskich letniskach. W tej swojej pierwszej pracowni 22 grudnia 1881 r. ukończył ostatnie ilustracje do „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. O początkach zamieszkania Andriollego w Brzegach, znana warszawska publicystka Karolina Beylin w swojej książce „Dni powszechne Warszawy w latach 1880-1890”, napisała:
„Był jednym z nielicznych ludzi, którzy własną fizyczną pracą tworzą swoja siedzibę. Za pieniądze zarobione przeważnie w warszawskim tygodniku „Kłosy”, którego był stałym ilustratorem, kupił kawałek gruntu zarośniętego dzikimi chwastami i krzewami. Wystawił tam zrazu własnymi rękami coś w rodzaju szałasu i w nim zamieszkał. Wyruszał ze strzelbą na wilki do pobliskiego lasu, żywił się byle czym, sypiał owinięty burką.”
Kolejna, większa pracownia i dwie nowe wille wzniesione w 1882 r. usytuowane były o 100 metrów od brzegów Świdra. Zakupione Brzegi były z jednej strony lokatą kapitału, a z drugiej próbą stworzenia wzorcowej, a zarazem dochodowej i estetycznie urządzonej kolonii wypoczynkowej pośród dziewiczej przyrody. Utalentowany artysta wychodził z założenia, iż nawet tanie budownictwo drewniane wcale nie musi być brzydkie, o czym przekonał się w Alpach i na dalekiej Syberii. Inwestycja była strzałem w dziesiątkę. Po latach dr Henryk Dobrzycki zanotował:
„Myśl pobudowania domków i założenia kolonii w miejscowości zdrowotnej i pięknej, jaką zakupił Andriolli musiała mieć rację bytu, dowodzi to okoliczność, iż wkrótce potem do właściciela Brzegów udawać się zaczęli interesanci, pragnący w jego sąsiedztwie, siedziby dla siebie pobudować. W lat kilka miał już Andriolli licznych sąsiadów odstępując im bardzo chętnie po kawale gruntu ze swojego terytorium.”
O
Brzegach Andriollego pisał też Adam Pług w Kłosach z 1884 r.:
„Posiadłość Andriollego, któremu w przeszłym roku, wkrótce po wyjeździe jego do Paryża, pożar zniszczył jeden z trzech domków, a przy nim i pracownię artystyczną, świeżo wzniesioną, razem z tekami bardzo cennych rysunków– dziś składa się z dwóch tylko dworków, które z czasem stanowić będą antynenje okazałego dworu, jaki ma stanąć niezadługo w doskonale obranym miejscu, gdzie duża kępa drzew liściastych, pięknie rozrosłych stanowi przewyborny materiał do wytworzenia angielskiego ogrodu. Brzegami nazwał Andriolli swoją siedzibę, aż dla tego, że oba brzegi Świdra w tym miejscu jego własność stanowią, a po wtóre, że lewy z nich, podmywany i urywany ciągle przez gwałtowny prąd rzeki, on własną swoja ręką ustalił, obsadziwszy go na całej długości mnogimi tysiącami prątków wierzbowych, które już pięknie się rozrosły – i bieg wody uregulowawszy tamami.”
W latach 1883-86, gdy artysta
przebywał głównie zagranicą, kolonią letniskową i folwarkiem zarządzała jego
siostra, która doglądała ok. 30 robotników, którzy siali, zbierali, młócili
płody rolne, ścinali i karczowali las, budowali kolejne wille, sadzili krzewy
ozdobne, umacniali faszyną brzegi. W kolejnych latach, na następnych parcelach,
na brzegu rzeki, pośród zieleni wznosi kolejnych siedem letniskowych willi. W
1885 roku artysta zakupił, niepotrzebne już cztery drewniane
pawilony Warszawskiej Wystawy Rolniczo-Przemysłowej z Placu Ujazdowskiego
(dziś Plac Na Rozdrożu). Rozebrane domy przetransportował, mającym wówczas
jeszcze połączenie z Wisłą Kanałem Ujazdowskim, po czym w górę rzeki
do Świdra i swojej kolonii. Po ich niewielkiej przebudowie ustawił je
nad korytem rzeki. Teraz wilegiatura liczyła już 14 drewnianych, jednolitych
stylowo willi do wynajęcia. Nazwy daczom nadawali zwykle sami lokatorzy. I tak:
pierwszy z brzegu domek nazwany został „Granicznym”, drugi zwał się
„Królikowskim”, gdyż tam przemieszkiwał lat kilka znany aktor dramatyczny; obok
usadowił się „Janicki” – miejsce pobytu inż. Janickiego, jednego z budowniczych
kanału Sueskiego. „Sędzia” był to domek, w którym wcześniej zasiadali
sędziowie Wystawy Rolniczo-Przemysłowej. Domek tzw. „Mój” był pracownią
Andriolliego. Dalej wille: „Wenecja”, „Cacko”, „Mały”, „Wygodny”, „Sosnowy”,
„Ogrodnik”, „Średni” i „Gościnny” dopełniały całości. Wśród całej zabudowy
na wyróżnienie zasługiwał tzw. „Dwór” najobszerniejszy, wygodny i
starannie zabudowany oraz ozdobiony, miał służyć artyście i jego przyjaciołom
na „stare lata”. Oprócz tego na terenie znajdowały się zabudowania
gospodarcze folwarku. Andriollowskie Brzegi w 1893 r. opisywał w swoim
przewodniku „Wille w Otwocku” Edmund Diehl:
„Folwark Brzegi (Nr. 10), własność Elwira Andriollego, największa własność prywatna pod wille zajęta, posiadająca 92 morgi obszaru, prawie cała pod lasem sosnowym z lewej strony Świdra, pod ziemią orną z prawej. Z przestrzeni tej zajęty jest pas ponad brzegiem rzeki, około 30 prętów szerokości, pod wille, których jest 11. Wszystkie wille, „dworkami” zwane, są bardzo lekkiej konstrukcyi, przeważnie parterowe z oddzielnemi kuchniami, w artystycznym nieporządku ponad brzegiem rozrzucone i przeznaczone dla jednej rodziny. Brzegi spośród innych willi wyróżniają się swoim charakterem i pomimo lekkiej i niewyszukanej budowy domków, improwizowanych werand, skromnego urządzenia wewnętrznego i cen stosunkowo nie niższych, niż na willach przy stacyi, zawsze są przepełnione. Mieszkańcy tworzą tu rodzaj oddzielnej kolonii letniej, używając całej swobody w dni ciepłe i słoneczne i godząc się z losem, gdy mniej sprzyjająca pogoda dokuczy. Malowniczy Świder, tworząc kilka zagięć na niewielkiej stosunkowo przestrzeni i swobodny daleki widok – bawią oko; wycieczki do lasu lub na łąki chętnie są przedsiębrane zbiorowo, toalety nie krępują towarzystwa, a dziatwa z całą swobodą kilka razy dziennie używa kąpieli rzecznych. Gwarno i rojno jest w Brzegach w piękne dni Czerwcowe i Lipcowe, życie prawdziwie sielankowe, braknie tylko wygód, do których mieszkańcy miasta trochę przywykli, a których, gdy pogoda nie dopisze, na razie zastąpić nie można widokami natury. Mieszkania, umeblowanie i usługa są najsłabszą stroną Brzegów, zresztą pomimo nawet oddalenia od stacyi, najlepiej są one położone, a przy odpowiednim nakładzie, mogły by się bardzo podnieść. Z 11 domków pobudowanych w Brzegach kilka jest obszerniejszych, piętrowych i z gustem zbudowanych, do których zaliczyć należy „dworek” na pracownię artystyczną właściciela przeznaczony; większość jednak składa się tylko z dwóch pokojów. Przeciętna cena dworku dwupokojowego wynosi 150 re., co zresztą zależne jest od urządzenia i miejsca. Do Brzegów ze stacji prowadzi droga wycięta przez las w linii prostej, a następnie przez pola orne. Większa część tej drogi, jak wszystkie w Otwocku, jest piaszczystą, lecz znośną, kawałek jednak przecinający piaskowe wzgórze, bardzo jest nieprzyjemny i naprasza się poprawy. Do Bojarowa z początku taż sama prowadzi droga, przed wzgórzem jednak skręca w lewo i o wiele jest znośniejszą. Z tego powodu wiele osób przy stacyi zamieszkałych, zwiedzając Brzegi, kieruje się na Bojarowo, skąd zaledwie parę minut drogi do najładniejszego zakątka Brzegów. Różnica drogi ze stacyi do Bojarowa i do Brzegów, zaledwie kilka wynosi minut, ceny też furmanek są jednakowe. Dla dogodności mieszkańców willi, właściciel Brzegów wysyła na pociągi odkryty omnibus, przez miejscowych gitarą zwany, mieszczący 12 osób (10 kop. od osoby). Omnibus ten prawie zawsze jest zapełniony; korzystają z niego i postronni; jechać nim zawsze lepiej niż bryczką bez resorów, a towarzystwo trafia się przyzwoite. Ilość mieszkańców Brzegów przy zajęciu wszystkich dworków, nie przechodzi 120 osób.”
Wybudowane wille zaczął wynajmować letnikom, głównie ze świata kultury i sztuki. Słynne festyny, przejażdżki konne, potańcówki, gry towarzyskie, koncerty orkiestr dętych i kameralnych, zabawy do białego rana czy spektakle teatralne i cyrkowe, a nawet pokazy sztucznych ogni organizowane przez niego odbijały się głośnym echem w prasie warszawskiej, stanowiąc dodatkową reklamę całego przedsięwzięcia. Przenosząc się z Warszawy na wilegiaturę, zmieniano jedynie środowisko klimatyczno-przyrodnicze, pozostawiając zupełnie niezmieniony ubiór, sposób bycia, przyzwyczajenia i nawyki wielkomiejskie. W latach 1887-88 i kolejnych kapryśny Świder podtapiał willowe ogrody, niszczył drewniane pomosty i most, podmywał brzegi nie zahamował jednak działalności letniska. Z relacji Józefa Kotarbińskiego zamieszczonej w „Kłosach” w 1889 r., możemy się dowiedzieć o rejsie dwóch parostatków firmy Maurycego Fajansa z Warszawy do Karczewa i następnie hucznej majówce z bogatym programem artystycznym zorganizowanej dla ok. 360 osób w Brzegach: „Wycieczkę zorganizowało grono osób ze sfery literackiej i artystycznej koło którego skupiła się porządna falanga naszej burżuazji [...]. Znalazłszy się na łonie przyrody, majówkowicze zabawiali się w gry towarzyskie, pląsali przy dźwiękach orkiestry Lewandowskiego, a potem pod dachem dużej werandy słuchali produkcji scenicznych, wykonanych przez grono amatorów. Niecierpliwsi, widząc, że do kolacji daleko drapnęli do Warszawy, ale większość, żądna wrażeń, doczekała się po północy pokrzepienia sił i żołądków, podziwiała fajerwerki i dźwięki śpiewaczej drużyny. Potem puszczono się w hoże pląsy a przy blaskach wschodzącego słońca cale grono wracało do Warszawy.” Jadwiga Waydel tak wspominała pobyt na letnisku w Brzegach: „W niedzielę zwykle zjeżdżało się moc gości z Warszawy, a wówczas w pogodne, letnie dni rozwieszano hamaki – nieodzowny wówczas rekwizyt każdego letniska. Spoczywały w nich panie zmęczone upałem w powiewnych, przybranych falbankami i koronkami szlafrokach; nad nimi rozpięte były parasolki. Nie starano się wtedy opalać, przeciwnie skrzętnie ukrywano ciało przed promieniami wiosennego lub letniego słońca.” Oglądając nadświdrzańskie Brzegi Bolesław Prus w swoich „Kronikach” zanotował: „Są to cacka, jakich Warszawa jeszcze nie widziała w tej ilości i rozmaitości. Budowane są przeważnie z drzewa [...] Każdy z nich bawi oko piękną formą, sztukaterią, rzeźbieniami, tapicerskimi ozdobami albo żywą barwą. Są to stacje jakby dróg żelaznych, altany, nawet kaplice zakończone wieżami spiczastymi, baniastymi, równoległościanami, niekiedy balkonami.” Teren historycznych Brzegów Andriollego to rejon okolic dzisiejszych ulic: Zacisznej, Maruszarzówny i Chrobrego. Swoim osiedleniem się nad Świdrem Andriolli dał początek rozwojowi letniska Świder. Po śmierci Andriollego w 1893 r. majątek przejęli sukcesorzy i zgodnie z jego ostatnią wolą próbowano na tym terenie utworzyć sanatorium przeciwgruźlicze dla dzieci. Projekt ten miał realizować pionier w dziedzinie lecznictwa klimatycznego i sanatoryjnego w Polsce, prywatnie przyjaciel Andriollego, dr Henryk Dobrzycki. Niestety ze względów finansowych nie doszło do jego realizacji. Spadkobiercy sprzedali indywidualnym nabywcom ziemię należącą do folwarku oraz same letnisko. W okresie międzywojennym „dworki” Andriollego służyły za ośrodek wypoczynkowy Związku Pracowników Poczt i Telegrafów a po II wojnie światowej aż do ok. 2005 r. mieścił się tutaj Ośrodek Wypoczynkowy Związku Zawodowego Pracowników Łączności. Istniał wtedy jeszcze jeden drewniany budynek, będący pracownią Andriollego. Spłonął on w niewyjaśnionych okolicznościach po przejęciu terenu przez kolejnego właściciela. Obecnie na terenie letniska Brzegi i „dworków” Andriollego wznosi wielkie osiedle mieszkaniowe ograniczone ulicami Chrobrego i Wczasową (Chrobrego 20-26 i Wczasowa 19-23) oraz kompleks hotelowo-konferencyjny „Z-Hotel”.
Zwiedzając Dolinę Świdra w 1968 r. dr Maciej Demel o
legendarnym już letnisku Brzegi nad Świdrem napisał:
„(...) po resztkach parku, po wykruszonych
kamiennych schodach prowadzących do rzeki, porozrzucanych tu i ówdzie,
zarośniętych chaszczami fundamentach dworku Andriollego prawie nic nie
pozostało. Przebywający na tych terenach wczasowicze i kuracjusze nie wiedzą,
że znajdują się na ziemi mającej swoją bardzo ciekawą historie, a nie miał ich
nawet kto poinformować, bowiem po dawnych mieszkańcach Brzegów, znających
tradycje miejscowości, nie ma śladu. Tradycje tę postarano się zresztą - nie
wiadomo czemu - zniszczyć także w sposób administracyjny likwidując całkowicie
nazwę Brzegi i zastępując ją nic nieprzypominającym mianem ulicy Zacisznej.”
Po minięciu Brzegów wchodzimy na dawną promenadę spacerową
biegnącą brzegiem skarpy nadświdrzańskiej do ul. Kraszewskiego. Była ona
ulubionym miejscem spacerów otwocczan, letników i kuracjuszy od lat 60-tych do
początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Obecnie nie remontowana, częściowo
zagrodzona, zarasta i w niedługim czasie zaniknie całkowicie. Dochodzimy do
kompleksu dwóch, piętrowych budynków, wzniesionych w latach 50-tych ubiegłego
wieku na potrzeby Szpitala Powiatowego (Chrobrego 30). Mieścił się tutaj m.in.
oddział okulistyczny. Od kilkunastu lat obiekty znajdują się w rękach
prywatnych i stoją nie użytkowane. Planowano w budynkach umieścić hotel wraz z
zapleczem konferencyjnym, ale do dnia dzisiejszego nie zostało to zrealizowane.
W tym miejscu opuszczamy dawną promenadę i tak jak prowadzi nas czarny szlak
turystyczny schodzimy nad Świder i idziemy kilkaset metrów jego brzegiem. W
lecie ten odcinek szlaku może być trudny do przebycia. Rosnąca tu roślinność
przypomina prawdziwą dżunglę. Napotkamy tutaj wiekowe topole, olchy, dęby,
sosny i wierzby oraz gąszcz rozmaitych krzewów z dziko pnącym się po drzewach
chmielu. Aż trudno sobie wyobrazić, że jesteśmy w administracyjnych granicach
miasta położonego kilka kilometrów od granicy Warszawy. Następnie
wspinamy się na skarpę i ponownie idziemy dalej promenadą pośród starego, 150 –
letniego sosnowego lasu.
Z lewej strony, za rozwalającym się ogrodzeniem i nie
pielęgnowanym parkiem widzimy białe mury dworku „Bojarów” (Kraszewskiego 87) ze
strzelistą wieżyczką.
Jest to jeden z najstarszych budynków w Otwocku. Wzniesiony
dla przybyłego z Litwy Konstantego Moes-Oskragiełło. Zakupił on w 1882 r.
grunty z parcelowanego folwarku Anielin hr. Zygmunta Kurtza. Na zakupionym
gruncie już rok później (w 1883 r.) wzniósł folwark, letnisko i zakład
kąpielowo – kumysowy dla wczasowiczów i kuracjuszy. Konstanty Moes–Oskragiełło
był zwolennikiem oryginalnych metod leczenia polegających na kąpielach
słonecznych, używaniu wełnianej odzieży, piciu kumysu i wegetarianizmu, zimnych
i gorących kąpieli (do 38°). Już 12 października 1883 r. w „Kurierze
Warszawskim” ukazało się ogłoszenie:
„Nowo wzniesiony „Leczniczy Zakład Termopatyczny” w
Bojarowie pod Warszawą otwarty w sezonie letnim i zimowym. Choroby nerwowe,
reumatyczne, newralgie, migreny, histeria, spazmy i cierpienia kataralne.
Osłonięte, śród lasów. 2 wiorsty od stacji Otwock godzina jazdy z Warszawy.
Cena pokoju łącznie ze stołem i kuracją od osoby dziennie 3-5 rubli. Honoraria
płaca się od wyleczenia według umowy. Nie wyleczeni takowego nie
ponoszą”.
Oskragiełło był człowiekiem bardzo nowoczesnym jak na swoje
czasy, wybiegającym w przyszłość, o ciekawej osobowości i talencie muzycznym
(grał na flecie). Uważano go za oryginała, dziwaka i człowieka niespełna
rozumu. Na co dzień był bardzo uczynnym sąsiadem, człowiekiem honoru, prawym i
odważnym. W czasie pożaru, który wybuchł w domu Andriollego w 1883 r. był
jednym z pierwszych, który ofiarnie ratował dobytek i rysunki artysty. Próbował
wydawać własne pismo jarskie. W 1885 r. napisał broszurę „Nauka o zdrowiu, jego
zachowaniu i przywróceniu” oraz w 1888 r. podręcznik „Jarstwo i wełniarstwo w
dziejach słowiańszczyzny”. Folwark Brzegi w 1893 r. opisywał w swoim
przewodniku „Wille w Otwocku” Edmund Diehl:
„Folwark Bojarowo (Nr. 11), własność Konstantego
Moes-Oskragiełło, zawierający 75 morgów przestrzeni, przeważnie pod lasem
sosnowym, położony po obydwu stronach rzeki Świder. Jest to miejscowość
najwięcej oddalona od stacyi i przystanku; do domów mieszkalnych dojechać można
w przeciągu minut 20-tu, pieszo zaś zajść w pół godziny. Niedaleko od rzeki
wydzielona jest przestrzeń 1½ morga, wałem otoczona, na której zbudowano 3 domy
mieszkalne, z tych jeden murowany, a dwa drewniane. Dom murowany jest właściwie
pałacykiem zdobnym w wieżę, zakończoną w spiczastym dachem i urządzonym ze
wszelkiemi wygodami. Dla osób poszukujących obszernego i dobrze urządzonego
pomieszczenia, tudzież spokojnego pobytu, zamieszkanie pałacyku, ze wszechmiar
może być pożądane, obszar takowego nie jest jednak znaczny i pomieścić może
jedną lub dwie rodziny. Domy drewniane dosyć oszczędnej konstrukcyi mniej są
zachęcające, a więcej jeszcze tracą na sąsiedztwie z pałacykiem. Osobliwością
Bojarowa jest tak zwana „Jarchata” (Lit. I.) dla kąpieli słonecznych
przeznaczona, którą właściciel na własny użytek wybudował. Znajduje się ona w
ustroniu ponad rzeką. Bojarowo należy do najdawniejszych kolonii letnich w
okolicach Otwocka. Pomimo jednak znacznej przestrzeni gruntu, więcej się nie
zabudowywa.”
W 1936 r., właścicielem dworku był W. Ożarowski. Po II
wojnie światowej budynek został przejęty przez państwo. W latach 1960-90
mieściły się tu „Warsztaty Szkoleniowe Rzemiosł Artystycznych” będące filią
Zakładu Doskonalenia Zawodowego z Warszawy. Obecnie dworek wraz z budynkami i
gruntem stanowi własność prywatną i stoi nie użytkowany. Zagadką jest, że ten,
już dziś prawie 130 letni dworek, najstarszy budynek w Otwocku, pamiętający
czasy Andriollego, został wpisany do rejestru zabytków dopiero w 2007 r.
Idziemy dalej zarastającą promenadą mijając po lewej stronie
duże nowoczesne osiedle mieszkaniowe wybudowane na terenie dawnego Ośrodka
Wypoczynkowego „Wisła” (Kraszewskiego 83-85). Dochodzimy do ulicy Kraszewskiego
i Ronda Żołnierzy AK IV Rejonu Otwock „Fromczyn”. Na szczycie ronda wznosi się
odsłonięta w połowie grudnia 2011 r. kontrowersyjna współczesna instalacja
artystyczna autorstwa Anny Molskiej z Fundacji Open Arts Project, nazywana
popularnie „witaczem” a przedstawiająca fragmenty sosny nawleczone na metalowy
słup. Rzeźna ta miała w swojej wymowie zwrócić uwagę na łączenie tradycji
uzdrowiskowych miasta z potencjałem sztuki współczesnej. Niestety efekt końcowy
niezbyt przypadł do gustu mieszkańcom Otwocka. W okresie międzywojennym w tym
miejscu znajdowała się stacja autobusowa, na której zatrzymywały się „Autobusy
Powiatowe” kursujące z Placu Krasińskich w Warszawie do Otwocka i Śródborowa.
Natomiast od lat 50-tych ubiegłego wieku do 1982 r. była tu pętla podmiejskiej
linii autobusowej MZK 202 z Falenicy oraz autobusów sezonowych linii „S” z
Placu Defilad w Warszawie. Autobusy te miały szczególne powodzenie w sezonie
letnim, kiedy to tysiące warszawiaków wyjeżdżało poza miasto do popularnych
miejscowości letniskowych.
Przechodzimy przez rondo i skręcamy w ulicę Łąkową. Ulica
łąkowa jest to dawna droga biegnąca przez środek znajdującej się tutaj wsi
Świdry Wielkie. Wieś ta jest najstarszą osadą wchodzącą w skład dzisiejszego
miasta, wzmiankowana już w XVI w. W okolicach wsi znajduje się wiele stanowisk
archeologicznych kryjących pozostałości obozowisk łowców reniferów z okresu ok.
10000-8000 p.n.e. oraz najważniejsze z nich odkryte na początku XX w.
stanowisko u ujścia Świdra (teren dzisiejszych Górek). Od miejsca, znaleziska
te zostały nazwane kulturą świderską. Po kilkudziesięciu metrach ulica skręca w
lewo a my idziemy dalej prosto drogą pomiędzy budynkami i po chwili schodzimy z
niewielkiej skarpy na nadświdrzańskie łąki. Podążamy gruntową drogą i tak jak
ona skręcamy w lewo w kierunku widocznej w oddali neogotyckiej kaplicy p.w. św.
Rocha. Kapliczka została wybudowana w okresie międzywojennym i pierwotnie
znajdowała się bliżej Świdra. Wielokrotne podmywanie jej przez wylewające wody
rzeki spowodowały, że przeniesiono ją w to miejsce. Starsi mieszkańcy ulicy
Łąkowej opowiadają jak kiedyś, co roku na św. Rocha przyjeżdżał tutaj ksiądz z
Karczewa, odprawiał mszę i święcił bydło.
Kultura świderska – kultura archeologiczna
późnego paleolitu datowana na okres między 10600 - 9600 lat p.n.e. Nazwa
kultury nawiązuje do eponimicznego stanowiska Świdry Wielkie w Otwocku.
Najwięcej śladów ich obozowisk, krzemiennych grotów i narzędzi odkryli archeolodzy
w latach 1910 - 34 na terenach Świdrów Wielkich, Górek i Świdrów Małych –
dawnych wsi w granicach Otwocka i Józefowa. Należy do kręgu kultur ostrzy
trzoneczkowatych. Niekiedy nazwana zamiennie cyklem mazowszańskim. Dawniej
używano określenia przemysł chwalibogowicki (od Chwalibogowice koło Kazimierzy
Wielkiej). Przy tworzeniu się kultury świderskiej wzięły udział grupy łowców
kultury Lyngby, która przesuwała się na południe, podobnie jak ludność kultury
perstuńskiej (od rzeki Perstunki) z terenu Litwy, pn.-zach. Białorusi oraz pn.
– wsch. Polski. Niekiedy tą początkową fazę określa się mianem perstuńskiej. W
połączeniu z elementami kultury Federmesser i witowskimi. Wszystko to w
warunkach destabilizacji osadnictwa spowodowanymi pogarszaniem się warunków klimatycznych.
Zespół zjawisk kulturowych utożsamiany z kulturą świderską obejmował swym
zasięgiem tereny dzisiejszej Polski, Litwy, Białorusi i część Ukrainy. Surowiec
krzemienny najczęściej starano się doprowadzić do formy rdzenia dwupiętowego
wspólnoodłupniowego, z którego uzyskiwano proste smukłe wióry o równych
krawędziach. Narzędzia: liściaki dwukątowe, ostrza trzoneczkowate (z retuszem
na stronę spodnią - typ Chwalibogowice), rylce na wiórach (węgłowe boczne,
klinowate środkowe, łamańce), drapacze łukowate, drobne półtylczaki, różnego
rodzaju piki (pełniące funkcje kilofów), narzędzia kościane (niekiedy zdobione
geometrycznymi rytami), motyki (typu Lyngby), jednorzędowe harpuny. Z
aktywnością niniejszej kultury na obszarze dzisiejszej Polski wiąże się wydobywanie
dobrej jakości krzemienia metodą odkrywkową. W ten sposób wydobywano krzemień
jurajski nad górną Wartą oraz krzemień czekoladowy na północ od Gór
Świętokrzyskich. Ten drugi typ krzemienia cieszył się dużym uznaniem,
eksportowano go nawet na odległość kilkuset kilometrów. Gospodarka kultury
świderskiej opierała się na polowaniach sezonowych na stada reniferów. Stąd
częste wędrówki na północ w lecie i odwrotnie w zimę. Zakładano zatem sezonowe
szałasy na terasach rzek i wydmach. W lecie grupy ludzkie mogły łączyć się w
większe zbiorowości, natomiast zimą ulegały rozproszeniu. Z tą ruchliwością
łączy się zróżnicowanie funkcjonalne stanowisk. Różnice obserwuje się także w
kontekście dystrybucji krzemienia. Kultura świderska wykazuje spore kontakty z
innymi kulturami kompleksu ostrzy trzoneczkowatych – Kulturą ahrensburską i
desneńską. Wraz z początkiem holocenu i transgresją środowiska leśnego na
północ, kultura świderska przesuwa się na tereny Litwy, Łotwy i Estonii, gdzie
przyczynia się do powstania kultury kundajskiej i niemeńskiej.
Idziemy dalej gruntową drogą w kierunku zachodnim. Dochodzimy do stromego brzegu Świdra w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się drewniany most. Przy niskim poziomie wody, w nurcie widać jeszcze pozostałości drewnianych filarów tego mostu. 200 lat temu była to przeprawa graniczna. Został on spalony 1 maja 1809 r. przez wycofujące się oddziały austriackie, aby spowolnić marsz ścigającej ich dywizji gen. Michała Sokolnickiego. Manewr ten niewiele pomógł Austriakom, żołnierze polscy pokonali przeszkodę w bród. W zbeletryzowany sposób przeprawę wojsk Sokolnickiego opisał Stefan Żeromski w „Popiołach”:
„Na równych i jałowych piaskach, których jeszcze trawa nie
okryła, w pobliżu Zagoździa, strwożeni wieśniacy zeznawali, że Niemce dopiero
co przeszły w stronę Świdrów i że coś musiały spalić po drodze, bo dym walił
spomiędzy drzew. Ile na to pozwalały siły koni ciągnących w piachu armaty,
Sokolnicki pośpieszał w marszu. Z rana 1 maja ujrzeli wynurzające się z
jednolitych sosnowych borów olbrzymie sokory Nadświdrza, dalekie piaski, wody
Wisły, zamglone smugi drzew tamtego brzegu, pod Zawadami, Kępą Oborską i dalej
aż pod Oborkami, Jeziorną, Łęgiem, po Gassy i Czernidło, tonące w oddaleniu.
Wkrótce stanęli nad brzegiem Świdra. Po wiosennym roztopie jeszcze woda nie
opadła. Wartko bulgotała między pniami olch, w cieniu kilkusetletnich sosen
wrastających w wydmy piasków i w cieniu topoli nadwiślańskich. Stanąwszy już
nad rzeką w pobliżu jej ujścia do Wisły, naprzeciwko wioski Świdry Małe, które
leżały po tamtej już stronie, a więc w ówczesnej Galicji, zobaczyli przed sobą
most dopiero co spalony. Pale jego były jeszcze czerwonymi głowniami i kurzyły
się obficie. Wieśniacy ze Świdrów stali na wzgórku obok swoich chat ze
słomianymi strzechy i przypatrywali się w milczeniu. Ani jeden się nie ruszył,
pomimo że ich wzywano znakami i krzykiem. Na błoniu z tamtej strony rzeki
zieleniły się już pędy wierzbowe i pastuch doglądający krów wesoło wygrywał na
fujarce. Przywołano go nad brzeg, żeby pokazał, gdzie tu woda najpłytsza. Prąd
leciał wartko, lecz widać było piasek na dnie. Żołnierze zzuwali wesoło ciżmy,
kamasze i zawinąwszy pantalony szli w bród za przewodem pastucha. Ciężko było z
przeprawą armat, ale je przeciągnięto bez szwanku i wywleczono z wody. Za
mostem droga szła wciąż lasem w stronę Karczewia. Kolumna wytchnęła w Świdrach
oraz na okolicznych wydmuchach litego piasku. Radość była powszechna z tego
tytułu, że stare wierzby już zielenieją, że się włamano w granice Galicji i że
pastuch tak po swojsku wycina na ligawce. Chłopi miejscowi rozpowiedzieli
dowódcy całą historię spalenia mostu i przemarszu Austriaków do Karczewia, nie
potrafili tylko objaśnić, gdzie istnieje przewóz na Wiśle. Około południa
Sokolnicki ruszył w pochód. Żołnierze szli raźno. Pikiety nie dawały żadnego
znaku alarmującego. Wyszedłszy z lasu na piaski wyniesione ponad Wisłę, które
otaczają Karczew zanurzony w tym sypkim morzu, nie dostrzegli nigdzie
nieprzyjaciela. Gdyby nie wyraźne ślady armat, konnicy i piechoty, Sokolnicki
skłonny by był do przypuszczenia, że nieprzyjaciel czyha w zasadzce, gdzieś w
lasach otwockich, daleko, szeroko, jak oko sięgnąć zdoła, rozciągniętych.”
Idziemy dalej brzegiem Świdra tak jak prowadzi niebieski
szlak rowerowy w kierunku mostu drogowego na drodze 801 popularnej
„nadwiślance”. Nie dochodząc do niej skręcamy w lewo tak jak prowadzi droga i
idziemy w kierunku widocznego w oddali wzniesienia. Dochodzimy do niego i
obchodzimy go z lewej strony, aby dojść do drogi, która prowadzi nas na jego
szczyt. Wzniesienie na szczycie, którego stoimy do nieczynne i zrekultywowane
wysypisko śmieci. Wykorzystywane było do początku lat 90-tych ubiegłego wieku.
Zwożono tu głównie śmieci z Warszawy. Ze szczytu rozciąga się rozległy widok na
Dolinę Środkowej Wisły, ujścia do niej Świdra i Jagodzianki oraz faunistyczny
rezerwat przyrody „Wyspy Świderskie”. Rezerwat ten został utworzony 23 grudnia
1998 r. na mocy zarządzenia Ministra Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych
na obszarze 572.28 ha, z czego w Otwocku znajduje się 32.81 ha. Obejmuje on
ochroną obszar wiślanych wysp, piaszczystych łach oraz płynących wód w celu
zachowania naturalnych ostoi lęgowych rzadkich i ginących ptaków występujących
w korycie Wisły.
Po nasyceniu się rozległym widokiem, wracamy tą samą drogą
do Ronda Żołnierzy AK IV Rejonu Otwock „Fromczyn”.
Przechodzimy przez rondo w
kierunku widocznych zabudowań Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej
(ulica Mieszka I 13/15 a przed II wojną światową Kraszewskiego 21) i idziemy
kawałek ulicą Mieszka I.
Przed 1939 r. na tym terenie znajdowały się budynki należące
do Koła Opieki Rodzicielskiej Gimnazjum im. Marii Konopnickiej z Warszawy.
Odbywały się tutaj kolonie letnie i zimowe dla dziewcząt uczęszczających do
„Konopniczanki”, znanego warszawskiego gimnazjum. Po II wojnie światowej do
połowy lat 90-tych ubiegłego wieku mieściła się tutaj specjalna Szkoła
Podstawowa nr 11 i szkoła zawodowa dla dzieci opóźnionych w rozwoju. Następnie
została ona przeniesiona na ul. Majową a teren ten przekazany Państwowej Straży
Pożarnej. Stojąca obecnie okazała strażnica została wybudowana 10 lat temu.
Tutaj mieści się też Wydział Zarządzania Kryzysowego otwockiego starostwa oraz
nadzór budowlany.
Dochodzimy do ulicy Bronisława Czecha, skręcamy w nią i
idziemy dalej prosto w kierunku północnym. Na początku ulicy po prawej stronie
mijamy duży ogrodzony teren, na którym stoi okazały piętrowy dom z imponującym
przeszklonym, półkolistym tarasem. Mieściła się tuta niegdyś, legendarna już
dzisiaj restauracja „Ambasadorska” (Czecha 4). Dalej po prawej stronie
widać rozległy teren Szkoły Podstawowej nr 6 im. M.E. Andriollego (Ambasadorska
1). Szkoła ta została wybudowana w latach 60-tych ubiegłego wieku w ramach
programu „1000 szkół na 1000 lat państwa Polskiego”. Z lewej strony w głębi
terenu widać duży, murowany budynek z półkolistą werandą, o przedwojennym
rodowodzie (Ambasadorska 3a). Mijamy skrzyżowanie z ulicą Ambasadorską. Jeżeli
ktoś zgłodniał podczas wędrówki Szlakiem Wilegiatury Andriollego to przy
położonym nieopodal krzyżowaniu ulicy Ambasadorskiej z ulicą Kraszewskiego
znajduje się restauracja „Zalesin” gdzie można chwilę odpocząć i posilić się.
My idziemy dalej prosto ulicą Czecha. Z lewej strony mijamy zespół budynków
należący do sióstr szensztackich, które prowadzą w tym miejscu klasztor oraz
Sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej (Czecha 7). Mieści się tutaj
Instytut Szensztacki, zwany do lat 80-tych ubiegłego wieku „Siostry Maryi Apostolstwa
Katolickiego”.
Jest to jedna ze wspólnot międzynarodowego Ruchu
Apostolskiego zainicjowanego przez ojca Józefa Kentenich 18 października 1914
r. Wywodzący się z niego Instytut powstał w niemieckim mieście Schönstatt (stąd
popularna nazwa „ruch szensztacki”) 1 października 1926 r. Do Polski siostry
przybyły w 1946 r. (Ząbkowice Śląskie) a do Otwocka w 1950 r. W tym miejscu
mieści się Dom Prowincjonalny Instytutu oraz Wspólnota Sióstr Wieczystej
Adoracji Najświętszego Sakramentu. Na terenie znajduje się Sanktuarium Matki Bożej
Trzykroć Przedziwnej. Jest to centrum Ruchu Szensztackiego w Polsce.
Sanktuarium jest jednym ze 140 takich samych sanktuariów pobudowanych na całym
świecie i jest wierną kopią, pod względem wielkości, wyglądu zewnętrznego i
wystroju architektonicznego pierwszego sanktuarium wybudowanego w Szensztat.
Sanktuarium zostało poświęcone przez abp B. Dąbrowskiego 12 września 1981 r.
Tuż za klasztorem przebiega poprzeczna ulica Chrobrego.
100-130 lat temu była to jedna z nielicznych dróg w tej okolicy i można nią
było dojechać z Willi Otwockich do Bojarowa i Brzegów. Do 1952 r. ulica ta
nosiła imię Andriollego a obecną nazwę otrzymała dopiero po włączeniu Świdra do
Otwocka.
Idziemy dalej ulicą Czecha mijając po drodze kilka zabytkowych, przedwojennych budynków. Obecny dom Czecha 19 (dawniej Sosnowa 11) to przedwojenny pensjonat „Zieleniec” należący do Stanisławy Hirszowskiej, właścicielki też drugiego pensjonatu „Wanda” przy ulicy Lelewela. W przewodniku B. Łażewskiego z 1935 r. znajdujemy reklamę tego pensjonatu, która tak zachęca do jego odwiedzenia: „Ogród – park, las, własna plaża, tereny sportowe. W pokojach zimna i gorąca woda, elektryczność. Biblioteka, dzienniki krajowe i zagraniczne. Kuchnia wyborowa, na żądanie dietetyczna. Ceny niskie. Niewielka ilość pokoi daje gwarancję troskliwej obsługi. Od przystanków autobusów i kolejki 10 minut drogi.” Naprzeciwko dawnego pensjonatu, po drugiej stronie ulicy, na lekkim wzgórku wznosi się również przedwojenny, piętrowy budynek (Czecha 12) obecnie mieszczący mieszkania kwaterunkowe. Dochodzimy do ulicy Słonecznej i skręcamy w nią w prawo w kierunku widocznego w oddali wzniesienia. Ulica Słoneczna przez krótki czas przed wojną nosiła imię Bronisława Pierackiego, przedwojennego ministra zastrzelonego przez ukraińską bojówkę. Przy ulicy zachowało się kilka ciekawych drewnianych świdermajerów (parterowy Słoneczna 17 i piętrowy Słoneczna 15). Na szczycie wzniesienia, po prawej stronie wznosi się okazały piętrowy dom z użytkowym poddaszem przy Słonecznej 11 (dawniej Słoneczna 9). Jest to dawny pensjonat „Słoneczna” należący w 1935 r. do Albertyny Schüch. Reklama zamieszczona w przewodniku B. Łażewskiego „Świder i jego okolice” z 1936 r. zachęcała do pobytu w pensjonacie jako pięknie położonej willi, wśród sosnowego lasu na najwyższym miejscu Świdra, w pobliżu rzeki, prowadzonym na wzór zachodnio-europejski „pensjon de famille” posiadający światło elektryczne, kanalizację, wannę i leżalnie. Naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy Słonecznej, nieco poniżej wzniesienia wznosi się ciekawy, piętrowy świdermajer z zachowanymi werandami (Słoneczna 8). Po obejrzeniu dawnego pensjonatu dochodzimy do ulicy Tysiąclecia, skręcamy w nią w lewo i idziemy do ulicy Marusarzówny gdzie też skręcamy w prawo i po chwili dochodzimy do szczytu wzniesienia. Z prawej strony, na obszernym placu, stoi duży, parterowy drewniany dom (Marusarzówny 3). W 1936 r. należał do M. Cieśli i miał adres Wiosenna 1. W tym miejscu przebiegała wtedy granica pomiędzy Otwockiem i Świdrem a sama ulica nazywała się Wiosenną aż do włączenia Świdra do Otwocka w 1952 r. Wracamy w kierunku ulicy Tysiąclecia i dalej podążamy ulicą Marusarzówny w kierunku rzeki. Wzdłuż ulicy zachowało się kilka bardzo ciekawych drewnianych domów (Marusarzówny 20, 21, 27, 31) oraz przedwojenna murowana willa (Marusarzówny 17) z resztkami oryginalnego ogrodu, alejkami i ogrodzeniem. Marusarzówny 31 to przedwojenna „Willa Radosna” (dawniej Wiosenna 29) należąca do L. Zafran. Mieścił się w niej całoroczny pensjonat, z bieżącą zimną i ciepłą wodą, co było wówczas rzadkością. Dookoła pensjonatu rozpościerał się starannie utrzymany ogród leśny z okazałymi kwietnikami. Dochodzimy do skrzyżowania z ulicą Kraszewskiego. Z prawej strony, schowany w krzakach, zaniedbany, parterowy świdermajer z ciekawymi nadokiennikami (Swiderska 87). Na wprost po prawej stronie okazały, dobrze utrzymany, piętrowy świdermajer z bogatymi zdobieniami ścian, szczytów, nadokiennikami i okazałymi werandami (Kraszewskiego 101). Jest „Willa Martynówka” wzniesiona na początku XX w. W 1936 r. jako właścicielka budynku występuje N. Polańska a sam budynek jest przyporządkowany do ul. Świderskiej. Od 25 kwietnia 1922 r. w Willi mieściła się jedyna szkoła powszechna w Willach Świderskich kierowana kolejno przez Bronisława Sokoła, Ludwika Karpińskiego i po wyzwoleniu Marię Karpińską, Józefa Kochańskiego i Feliksę Karpińską. Szkoła w tym budynku funkcjonowała do 1948 r. Obecnie budynek znajduje się w rękach prywatnych. Jest dobrze użytkowany i widać dbałość właścicieli o jego stan. Kilkanaście lat temu z lewej strony budynku zostało dobudowane nowe skrzydło budynku, które otrzymało zewnętrzny wystrój architektoniczny podobny do starej części. „Willa Martynówka” stanowi niewątpliwą ozdobę tej części miasta. Przechodzimy skrzyżowanie i idziemy dalej ulicą Marusarzówny. Po lewej stronie, na samym skrzyżowaniu mijam, dobrze zachowany, piętrowy świdermajer z werandami pomalowany na biało to przedwojenna „Willa Tadulka” (Marusarzówny 35 dawniej Wiosenna 31) należąca do J. Szypulskiego. W przewodniki B. Łażewskiego „Świder i jego okolice” z 1936 r. dom jest reklamowany jako: „Dom drewniany, zimowy, starannie utrzymany. Do wynajęcia, Mieszkania wyjątkowo ciepłe, skanalizowane, elektryczność, obszerny plac.” Tuż za nim, nieco w głębi posesji, też w stosunkowo dobrym stanie zachowany piętrowy drewniak (Marusarzówny 37 dawniej Wiosenna 33) z ciekawymi zdobieniami ścian i szczytów nietypowymi dla otwockich świdermajerów to przedwojenna „Willa Schronisko”. Budynek został wzniesiony w 1929 r. W 1936 r. mieścił się tutaj pensjonat „Willa Dworek” z mieszkaniami 1, 2 i 3 pokojowymi przeznaczonymi pod wynajem dla letników. Dookoła rozpościerał się park leśny z ozdobnymi krzewami i kwiatami. Obecnie budynek zachowany jest w całkiem przyzwoitym stanie i stanowi własność prywatną. Dochodzimy do skrzyżowania z ulica Zaciszną. Na samym rogu po prawej stronie mijamy rozłożysty, parterowy drewniak z mocno zdewastowaną i przebudowaną elewacją (Marusarzówny 36).
Skręcamy w prawo w ulicę Zaciszną i idziemy w kierunku
północno-wschodnim. Z lewej strony, za szczelnym ogrodzeniem mijamy nowe
osiedle domów jednorodzinnych (dawniej Zaciszna 16 a obecnie Zaciszna 42). Domy
na tym osiedlu wzniesione zostały w duchu architektury świdermajer a
zaprojektowane przez firmę Genius Loci. Osiedle to jest bardzo dobrym
przykładem połączenia tradycji z nowoczesnością. Do połowy lat 90-tych
ubiegłego wieku wznosił się w tym miejscu ekskluzywny, świderski pensjonat
„Anulka”. W 1938 r. właścicielem pensjonatu był Józef Blecha. Tutaj też miało
swoją siedzibę Stowarzyszenie Przyjaciół Świdra. Przedwojenny folder reklamowy
pensjonatu tak go opisuje:
„Anulka, pierwszorzędny pensjonat tej nazwy, położony
jest w pięknym sześciomorgowym parku – lesie, urządzonym artystycznie, bawiącym
oko Gości mnóstwem doborowego kwiecia, krzewów i różańców. Na terenie parku
wśród pięknej zieleni i kwiecia, wznosi się estetyczna, wielka leżalnia –
altana. Dalej widzimy kort tenisowy, place siatkówki, krokiet, koszykówka –
wygodne ławki przy alejach, specjalna polanka do leżakowania. Poza tem,
pensjonat posiada dwumorgowy las, w którym rozstawia się leżaki dla wygody Gości.
Konie pod wierzch, bryczki i sanki na spacery stanowią miłą rozrywkę. Plaża
własna, znajduje się tuż, dając możność do woli nasycenia się słońcem i wodą. W
porze zimowej na terenie parku urządzona jest ślizgawka dla amatorów sportu
łyżwowego, wzgórza stanowią wspaniałe miejsca dla saneczek i nart. Do stacji
kolejki, odległej pięć minut pieszo, prowadzi wygodny chodnik, wieczorem
oświetlony. Do stacji kolei normalnotorowej dwadzieścia minut pieszo. Budynek
pensjonatu „Anulka” prezentuje się wspaniale, budowany jest bowiem pałacowo, z
ogromnemi weneckiemi oknami, posiada trzy tarasy otwarte. Jeden taras
wejściowy, dwa zaś na wysokości II-go piętra południowy i wschodni – miejsce
leżakowania i kąpieli słonecznych. Prócz tego, jest jeszcze kilkanaście tarasów
mniejszych, przyległych do pokojów. Na pierwszym piętrze znajduje się wielka
leżalnia oszklona, miejsce zimowego leżakowania w czasie niesprzyjającej
pogody. Wnętrze urządzone elegancko i gustownie, bardzo duży holl, wieczorem
rzęsiście oświetlony, stanowi miły przybytek pogawędek, czytania pism i gier
towarzyskich. Tuż, mieści się salon, gdzie młodzież uprzyjemnia sobie czas
zabawami, tańcami i grą na pianinie. Na przeciwległym końcu korytarza mieści
się wielka sala jadalna, gustownie urządzona, jasna, strojna zawsze żywym
kwieciem. Pokoje gościnne mieszczą się na parterze, pierwszym i drugim piętrze,
posiadają wodę bieżącą zimną i gorącą, czysto i starannie utrzymane, widne i
ciepłe, dostatnio umeblowane, dwu i jedno osobowe, obsługiwane przez służbę grzeczną
i wyszkoloną, zapewniając Gościom spokój i wygodę. Budynek cały jest
skanalizowany, oświetlony elektrycznością, wodociąg zaopatruje w czystą i
zdrową wodę. Łazienka mieszcząca się na parterze może zawsze służyć kąpielą
zwykłą lub wskazaną przez lekarza, solankową, gazową i t.d.”
Idąc dalej prosto, mijamy ulicę Świderską i dochodzimy do ulicy Brzozowej. Z lewej strony widzimy murowany, biały budynek z piętrową częścią środkową i przeszkloną werandą, przypominający architektonicznie niewielka szlachecką siedzibę to dworek „Stasinek” (Zaciszna 40). Został on wzniesiony ok. 1890 r. dla Stanisława Cybulskiego na gruncie zakupionym od Michała Elwiro Andriollego. Obecnie dom zamieszkały jest przez kilka przypadkowych rodzin. Uważne oko krajoznawcy spacerującego między dworkiem a rzeką zauważy jeszcze ślady założenia parkowego. Folwark Stasinek w 1893 r. opisywał w swoim przewodniku „Wille w Otwocku” Edmund Diehl:
„Folwark Stasinek (Nr. 9), własność
Stanisława Cybulskiego, rozległy na 38 morgów, stanowiący dawniej jedną całość
z Brzegami i niedawno od tychże oddzielony. Tylko część folwarku, ponad Świdrem
się znajdująca, więcej jest urozmaiconą, składa się ona z ogrodu, lasku,
zarośli, pola ornego i stawu, utworzonego z dawnego koryta świdra; pozostała
część przeznaczona jest na uprawę lub zajęta pod młody lasek. Stasinek należy
do kolonii niedawno założonych, pomimo tego jednak posiada już trzy domy
mieszkalne zagrodą oddzielone, dobrze postawione i umeblowane, z których dwa są
do wynajęcia. Ceny dość umiarkowane, domki przeznaczone przeważnie dla jednej
rodziny, pomieścić mogą do 20 osób. Idąc kilkadziesiąt metrów dalej ulicą Zaciszną
dochodzimy z lewej strony do rozległego terenu, na którym wznosi się kilka
dużych i mniejszych budynków zarówno drewnianych (Zaciszna 24, 26, 32a, 32b,
36b i 36c) jak i murowanych (Zaciszna 28, 28a, 30a, 30b i 32) w tym dwa duże,
dwupiętrowe świdermajery z licznymi balkonami i oszczędnymi zdobieniami ścian i
szczytów (Zaciszna 24 i 26). Przy samej ulicy zachowała się również tzw. stróżówka
(Zaciszna 34). Cały ten teren na początku lat 90-tych XIX w. wchodził w skład
folwarku Inżynierówka. Do dzisiaj nie pozostał żaden ślad po nim. Budynki obecnie
tutaj stojące są w zarządzie otwockiego ZGM-u. Folwark w 1893 r. opisywał w
swoim przewodniku „Wille w Otwocku” Edmund Diehl: „Folwark Inżynierówka (Nr. 8), własność Aleksandra Drozdowskiego, nie imponujący
przestrzenią, bo zaledwie 6 morgów i 20 prętów rozległy, najlepiej jednak ze
wszystkich działków ponad Świdrem urządzony. W Inżynierówce nie ma mieszkań do
wynajęcia. Dom murowany na wzniesieniu się znajdujący, przeznaczony jest na
własny użytek gospodarza, w innych zaś zabudowaniach mieszczą się: służba,
stajnie, piwnice i obora. Cała przestrzeń jest ogrodzoną, a mały ten kawałek
ziemi przedstawia dowody skrzętnego gospodarstwa na niewdzięcznej ziemi,
prowadzonego z małym stosunkowo nakładem. Oprócz lasku dobrze utrzymanego,
zamienionego na park, jest i ogród owocowy, warzywny, kląby kwiatowe, stawik, a
nawet mała pasieka. Z tej zacisznej letniej siedziby i z kilku innych, około
stacyi się znajdujących, pesymiści łatwo przekonaćby się mogli, jak ożywić
można monotonną, lecz zdrową miejscowość i urodzajną uczynić bezrodną,
piaszczystą ziemię, poświęcając na to czas letniego wypoczynku. Czas ten
spędzony przy tego rodzaju pracy, pokrzepi siły, w mieście nadwątlone i da
wewnętrzne zadowolenie, że chodź malutka piędź ziemi nieurodzajnej, rok rocznie
należycie spożytkowaną zostanie.”
Wracamy do ulicy Brzozowej, skręcamy w lewo i idziemy prosto
do ulicy I. Kraszewskiego. Z lewej strony mijamy rozległy teren z kilkoma
niewielkimi budynkami i urządzeniami pomiarowymi. Znajduje się tutaj
Obserwatorium Geofizyczne Polskiej Akademii Nauk, jedno z najstarszych w
Polsce.
Zostało ono założone przez prof. Stanisława Kalinowskiego
jako Obserwatorium Magnetyzmu Ziemskiego przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w
Warszawie. Skąd pomysł budowy Obserwatorium w Świdrze? Na początku XX w.
Instytut Carnegiego w Waszyngtonie zapoczątkował wielką akcję badania
magnetyzmu ziemskiego. Aby sporządzić mapy magnetyczne trzeba było pokryć glob
siecią punktów pomiarowych. Amerykanie wysłali ekspedycje w najodleglejsze
zakątki ziemi i wezwali uczonych całego świata do współpracy. W Europie jedynie
cztery państwa, Anglia, Belgia, Francja i Holandia miały gotową sieć. Dla
profesora Kalinowskiego stało się jasne, że Polska musi zdobyć się na wysiłek i
stworzyć własny ośrodek badawczy. Była to sprawa honoru: nie chciał by robili
to u nas Amerykanie, a tym bardziej zaborcy. Pomiary prowadził sam od 1906 r.
Panująca wówczas opinia, że gdy nie można odzyskać niepodległości, to trzeba
tym bardziej udowodnić istnienie narodu, chociaż na polu kultury i nauki,
pomogła w zebraniu funduszy. Fundusze na budowę i wyposażenie Obserwatorium
prof. Kalinowski zebrał ze składek publicznych oraz z dotacji udzielonej przez
Kasę im. J. Mianowskiego. Zakupiono działkę w Świdrze tuż przy stacji kolejki
wąskotorowej i w 1914 r. rozpoczęto budowę. Obserwatorium stanęło rok później.
Pomieszczenia budowano bardzo starannie: materiały budowlane, cegły, kafle, a
nawet mosiądz i cynę badano czy nie zawierają domieszek żelaza. Po I
wojnie światowej działalność Obserwatorium została reaktywowana w styczniu 1920
r. dzięki zapomodze Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. W
kolejnych latach rozszerzano działalność naukową oraz włączono je do
międzynarodowej sieci tego rodzaju placówek. Od 1921 r. praca Obserwatorium
trwa nieprzerwanie. W 1923 r. wznowiono pomiary polowe, obejmując nimi całe
terytorium Polski. W 1930 r. podczas IV Kongresu Międzynarodowej Unii
Geodezyjno-Geofizycznej w Sztokholmie wybrano prof. Kalinowskiego na członka
Międzynarodowej Komisji Stacyj Zmian Wiekowych Magnetyzmu Ziemskiego. Podczas
tego Kongresu prof. Kalinowski przedstawił mapy magnetyczne Polski wykreślone
już na podstawie pomiarów w 374 punktach, co było dużym sukcesem naukowym na
skalę europejską i światową. Obserwatorium w Świdrze uznano wówczas za jedne z
najlepszych w Europie. Obserwatorium opracowało w 1927 roku mapę zboczeń
magnetycznych dla Polski, bardzo pomocną m.in. przy budowie linii kolejowej
Warszawa-Radom, opartą na pomiarach w 116 punktach oraz wydaną w 1933 roku,
mapę magnetyczną Polski. Prof. Kalinowski rozszerzył zakres pracy
Obserwatorium, wprowadzając obserwacje nad elektrycznością ziemską, badania
promieniotwórczości wód i minerałów, badania promieniowania słonecznego oraz
systematyczne obserwacje meteorologiczne i w ten sposób przekształcił
Obserwatorium Magnetyczne w Geofizyczne. 1 września 1934 do Świdra zjechało ok.
40 naukowców z Europy, Ameryki i Japonii którzy wyrazili podziw dla
wykonywanych tutaj prac. Po spaleniu we wrześniu 1939 r. warszawskiego
mieszkania, prof. Kalinowski przeniósł się na stałe do Obserwatorium, gdzie
miał małą willę, Od tego momentu osobiście czuwał nad jego działalnością. W
1940 r Obserwatorium przechodzi pod zarząd Wojskowego Instytutu
Kartograficznego i dostaje z jego ramienia opiekuna, prof. Brinkmanna, szefa
niemieckiego Państwowego Instytutu Geologicznego. W czasie okupacji Kalinowski
odmówił pobierania od Niemców pensji i wraz z córkami pracował społecznie. Tuż
po wyzwoleniu Warszawy w Obserwatorium został uruchomiony zastępczo Instytut
Fizyczny. 5 maja 1946 r. członkowie Komitetu Muzeum Przemysłu i Rolnictwa
nadali Obserwatorium Geofizycznemu w Świdrze imię prof. Stanisława
Kalinowskiego. Podczas okupacji pracowały tutaj też córki profesora Ewa i
Zofia, które kontynuowały prowadzone przez niego obserwacje i po wyzwoleniu.
Idąc dalej ulicą Brzozową dochodzimy do skrzyżowania z ulicą
I. Kraszewskiego i ulicą Turystyczną. Skręcamy w lewo w ulicę Turystyczną. Po
chwili dochodzimy do dwóch niewielkich, murowanych budyneczków (Turystyczna 19
i 19a). W latach 1914-52 mieściła się tu
stacja kolejki wąskotorowej „Świder”.
Są to jedne z nielicznych zachowanych tego typu obiektów po kolejce jabłonkowskiej,
czyli popularnej „ciuchci”. Na budynku położonym głębiej zachował się jeszcze
zatarty napis z nazwą stacji. Niestety
budyneczki są zaniedbane i obrośnięte szpecącymi komórkami. Pomimo ochrony
konserwatora zabytków nikt nie interweniował jak mieszkańcy budynku Turystyczna
19a dokonali pseudo modernizacji niszcząc bezpowrotnie jego architekturę. Obok zabudowań stacyjki, nieco w głębi
terenu wznosi się piętrowy drewniak (Turystyczna 18). Jest to „Willa
Leśniczówka” wzniesiona przed 1914 r. a właściwie przeniesiona z rejonu
dzisiejszej ulicy Marusarzówny. Przed 1939 r. cała nieruchomość należała do
żydowskiego lekarza (nie udało mi się ustalić nazwiska). W okresie okupacji
Niemcy urządzili w budynku restaurację z dancingiem „Nur für Deutsche” (Tylko
dla Niemców). W 1944 r. krótko kwaterowali w budynku żołnierze sowieccy.
Następnie budynek został przejęty przez kwaterunek jako mienie opuszczone.
Zakwaterowano w nim rodziny wykwaterowane z budynków wyburzanych pod budowę
Trasy W-Z w Warszawie. Z lewej strony stoi niewielki budyneczek to dawna stróżówka
(Turystyczna 18a) pensjonatu. Obydwa budynki obecnie są zamieszkałe przez
lokatorów komunalnych.
Dalej podążamy na wschód, zaczynającą się od tego miejsca ulicą Majową. Z lewej strony za dawną stacyjką mijamy piętrowy, przedwojenny, murowany budynek (Majowa 7 dawniej Majowa 20), w którym jeszcze do niedawna na parterze mieścił się sklep spożywczy. W 1936 r. budynek należał do J. Bąk(a).
Nieco dalej, też po lewej stronie w głębi posesji widzimy
piętrowy, okazały drewniany dom. Jest to dawna „Willa Perełka” (obecnie
Majowa 11 dawniej Majowa 18). Przed II wojną światową budynek należał do W.
Piątkowskiego. Mieścił się nim ekskluzywny, całoroczny pensjonat prowadzony
przez Z. Gumińską. W przewodniku B. Łazewskiego „Świder i jego okolice” z 1936
r. tak go reklamowano:
„W najzdrowszym i najlepszym punkcie Świdra. Urocze
położenie. Teren 3 morgowy, zalesiony. Budynek piętrowy, z nowoczesnemi
wygodami. Piękne słoneczne pokoje, z werandami lub balkonami. Olbrzymi taras z
leżakami. Do plaży i kąpieli 7 minut drogi. Kuchnia wyborowa, na żądanie –
djetetyczna. Pianino. Radjo. Czytelnia. Młodzieży opieka. Ceny umiarkowane.”
Naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy Majowej pod numerem 8
również zachował się w dobrym stanie, piętrowy, drewniano-murowany,
przedwojenny pensjonat. W 1936 r, należał do T. Sendyk. Idziemy dalej i
dochodzimy do dużej posesji z kilkoma budynkami Majowa 17/19 jest to
obecnie Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 1 im.
M. Konopnickiej w Otwocku.
Ponadto na tym terenie, w osobnym budynku, mieści się
również poradnia psychologiczna dla dzieci i młodzieży. Największy,
dwupiętrowy, murowany budynek to przedwojenne sanatorium dla dzieci „Dom
Zdrowia” im. Bronisławy i Kazimierza Dłuskich (dawny adres to Majowa 12)
prowadzone przez Warszawskie Towarzystwo Przeciwgruźlicze. Sanatorium zostało
upaństwowione w 1949 r. a po likwidacji w jego budynku umieszczona została
szkoła specjalna. Pierwotnie wokół sanatorium rozciągał się starannie utrzymany
ogród i park. Pozostały po nich tylko nikłe ślady w postaci zniszczonej,
narożnej pergoli (róg ulicy Majowej i Mazowieckiej) oraz zarastający chodnik
prowadzący od ulicy Majowej do dawnego głównego wejścia obecnie nie używanego.
Za ogrodzeniem szkoły biegnie niepozorna uliczka Mazowiecka. Pomiędzy nią a
ulicą Kołłątaja i Majową zachowało się dużo ciekawych świdermajerów m.in.
Majowa 14, 16, 18, 20, 24 (bardzo dobrze zachowany), 26, Jasna 21, Kołłątaj 65,
67, 73, 77, 75 i najładniejszy z nich, parterowy z ciekawymi zdobieniami wokół
okien Kołłątaja 83.
Wracamy kilkadziesiąt metrów i skręcamy w lewo w ulicę Wąską.
Po prawej stronie ulicy stoi ciekawa, drewniano-murowana, przedwojenna „Willa
Jawory” ( dawniej Majowa 19). W 1936 r. należała do H. i D.
Jaworskich, którzy prowadzili tutaj pensjonat.
Dochodzimy do ulicy Wojska Polskiego i skręcamy w nią w lewo.
W ogrodzonym, dużym i zalesionym terenie po prawej stronie wznosi się duży
gmach Domu Dziecka (Komunardów 10), wybudowany ok. 1951 r. Obecnie wykorzystywany
jest częściowo przez otwockie starostwo powiatowe. Na zalesionym terenie, od
strony ulicy Wąskiej stoi zniszczony, zapomniany i niepozorny szary pomnik
przyjaźni polsko-koreańskiej. Pomnik ten jest poświęcony przebywającym tutaj w
latach 50-tych ubiegłego wieku l50 dzieciom koreańskim. Dzieci te to ofiary
wojny koreańskiej, przybywały do Otwocka kilkoma etapami. Pierwsza grupa
przyjechała w kwietniu 1951 r. i zamieszkała w Świdrze, w „Anulce” przy ulicy Zacisznej.
Następne grupy zamieszkałe w budynku obecnego Domu Dziecka i w Ośrodku
Szkolno-Wychowawczym w Soplicowie na ulicy Bernardyńskiej. W 1952 r. dzieci
mimo braku znajomości języka poszły do polskich szkół podstawowych. Do 1959 r.
w Otwocku mieszkało w sumie 600 dzieci. Wyjeżdżając do Korei postawiły w dowód
wdzięczności za gościnę ten pomnik a wokół Domu Dziecka posadziły 1000 sosen i
brzóz. W hallu Domu jeszcze kilka lat temu wisiała tablica w języku koreańskim
i polskim z inskrypcją: „W tym domu
żyliśmy radośnie w latach 1951-1959. Wiecznie będziemy pamiętać matczyną opiekę
narodu Polskiego. Lipiec 1959 r. dzieci koreańskie.” Dzięki tym dzieciom Otwock
przez wiele lat utrzymywał kontakty z Północna Koreą a ambasador KRL-D był
częstym gościem na miejskich uroczystościach. Niewiele jest miast w Polsce,
które może odnotować w swoich kronikach wizytę przywódcy Korei Północnej, Kim
Ir Sena. Odwiedził on przebywające w tym miejscu dzieci koreańskie w 1956 r. Nieraz
wychowankowie koreańscy pełniący różne funkcje dyplomatyczne odwiedzają to
miejsce. Drugi tego typu pomnik stoi przy ulicy Bernardyńskiej w Soplicowie.
Dochodzimy do ulicy Komunardów, skręcamy w prawo i idziemy
do ulicy Poselskiej. Skręcamy w lewo i dalej idziemy prosto. Po prawej stronie
mijamy okazały, murowany, piętrowy pałacyk wzniesiony w 1928 r. Po bokach duże
przeszklone werandy, naroża boniowane a od frontu półkolisty balkon wsparty na
kolumnach. Architektura budynku jest mieszaniną secesji i elementów kostiumu
barokowo-klasycystycznego. We wnętrzu zachowała się oryginalna, okazała klatka
schodowa wyłożona boazerią. Przechodzimy skrzyżowanie z ulicą Zielną, idziemy
dalej prosto do ulicy Sobieskiego. Po drodze, po prawej stronie mijamy dwa narożne,
rozbudowane, parterowe świdermajery (Zielna 19 i Sobieskiego 12), z pierwotnie
licznymi werandami, obecnie zamienionymi na dodatkowe pomieszczenia przez
użytkujących je lokatorów. Skręcamy w lewo w ulicę Sobieskiego i idziemy nią aż
do ulicy Kołłątaja. Do 1952 r. ulica Sobieskiego była przedostatnią ulicą
Świdra przed granicą z Otwockiem, która biegła szczytem pobliskiej Wydmy
Świderskiej. Nazywała się wtedy ulicą Kościuszki. Równolegle do niej biegłą
jeszcze ulica Graniczna, po której obecnie pozostały tylko nikłe ślady.
Przekraczamy jedną z najruchliwszych ulic w Otwocku tj. ulicę Kołłątaja. Jest to w chwili obecnej główny wyjazd z Otwocka w kierunku Warszawy. Do czasu przyłączenia Świdra do Otwocka ulica ta nazywała się Aleją Słowackiego. Po drugiej stronie wchodzimy w poprzeczną uliczkę Małą i idziemy nią prosto w kierunku ulicy Górnej. Po prawej stronie mijamy dobrze utrzymany drewniany dom o ciekawej architekturze (Mała 5) i zaraz za skrzyżowaniem z ulicą Piaskową okazały, pomalowany na zielono, piętrowy świdermajer z ciekawymi werandami, dobrze utrzymany przez obecnych właścicieli (Mała 3). Taki sam drewniany budynek stoi kilkadziesiąt metrów dale przy ulicy Piaskowej 7. Niestety jego stan nie jest już tak dobry. Widać na budynku i wokół niego niewłaściwą eksploatację przez obecnych przygodnych użytkowników. Po dojściu do ulicy Górnej skręcamy w prawo by dojść do szczytu piaszczystej wydmy stanowiącej niegdyś naturalną granicę świderskiego letniska. Z prawej strony wznosi się piętrowy, otynkowany drewniak z zachowanymi oryginalnymi werandami (Górna 29 a dawniej Górna 1). W 1936 r. dom ten należał do S. Piotrowskiego. W okresie hitlerowskiej okupacja od 1940 do 1942 r. posesja ta graniczyła z otwockim gettem. Sama ulica Górna jest jedną z najstarszych ulic w Otwocku. Jest zaznaczona na planach Otwocka i Świdra z 1893 r. Wracamy ulicą Górną w kierunku północnym. Po dojściu do ulicy Różanej skręcamy w nią w lewo i następnie po chwili w prawo w ulicę Piwną. Po drodze mijamy z prawej strony parterowy drewniak (Różana 2) i i nieco dale w głębi również parterowy drewniak (Różana 8) schowany za nowymi budynkami. Z lewej strony, naprzeciwko wylotu ulicy Piwnej zwraca uwagę ciekawa, dobrze zachowana przedwojenna willa z pozostałością oryginalnej furtki i fontanną przed wejściem. Obecni użytkownicy budynku dobrze dbają o niego oraz o otaczający teren. Po skręceniu w ulicę Piwną z prawej strony widzimy narożny piętrowy świdermajer z piękną zachowaną werandą (Piwna 13/15). Pierwotnie dzisiejsza ulica Piwna stanowiła przedłużenie (albo początek) ulicy Piaskowej, która obecnie zaczyna się od ulicy Małej. Dochodzimy do ulicy Majowej, skręcamy w prawo i idziemy w kierunku przejazdu kolejowego. Ulica Majowa jest jedną z najstarszych ulic Świdra, nigdy nie zmieniała swojej nazwy. Ciekawostką jest tylko to, że trzy razy zmieniany na niej był kierunek numeracji posesji. Wzdłuż tego odcinka oraz przy przyległych ulicach zachowało się dużo ciekawych świdermajerów, niejednokrotnie okazałych i dobrze zachowanych. Warto obejrzeć Majowa 32, 33, 35 (dawniej Świerczewskiego 20 „Willa pod Muzami”), 36 (dobrze zachowany), Grzybowa 1 i 8, Kołłątaja 66 i 68, Górna 70, 71, 72/74, Jana Pawła II 14, 18 i najciekawszy z nich, z zachowaną malowniczą wieżyczką Jana Pawła II18a (od lat 70-tych do lat 90-tych ubiegłego wieku w tym budynku mieściła się Miejska Biblioteka Publiczna z Wypożyczalnią Dla Dzieci i Młodzieży). Narożny świdermajer Majowa 33, niezbyt dobrze zachowany, z licznymi przeróbkami i otoczony mało estetycznymi komórkami dookoła oraz położony nieco dalej w głębi, piętrowy, pomalowany na zielono drewniak Grzybowa 1 to przedwojenna „Willa Gustawówka” należąca do Gabryela Feldgrasa (dawny adres Słowackiego 24). Jego żona w okresie międzywojennym prowadziła tu słynny pensjonat nazywany od jej nazwiska Pensjonatem Feldgrasowej. Pensjonat zajmował rozległą działkę pomiędzy dzisiejszymi ulicami Kołłątaja (dawna ulica Słowackiego), Majową, Górną i Grzybową. W przewodniku B. Łażewskiego „Świder i jego okolice” z 1936 r. znajduje się reklama Pensjonatu, w której możemy przeczytać:
„Pensjonat Feldgrasowej w Świdrze (…) W pięknym, zdrowym i górzystym 6-cio morgowym lesie z odpowiednią polaną do plażowania. Odpowiada wszelkim nowoczesnym wymaganiom: kanalizacja, woda bieżąca gorąca i zimna w każdym pokoju, łazienki, elektryczność, tarasy, leżalnie, kort tenisowy, pianino, radjo, gry – towarzyskie. Kuchnia obfita i smaczna, na żądanie dietetyczna. Uwaga! W okresie zimowym narty i ślizgawka na własnym terenie. Ceny przystępne.”
Oprócz
wymienionych dwóch domów od strony naroża ulicy Majowej z ulicą H. Kołłątaja na
posesji Feldgrasów stał jeszcze trzeci dom drewniany, który nie zachował się do
dzisiaj. Obecnie cały teren podzielony jest na liczne prywatne działki z
prywatnymi domami mieszkalnymi. Znajduje się tutaj też stacja benzynowa BP oraz
Supermarket „Słomka”.
Dochodzimy do przejazdu kolejowego. Tuż za nim widzimy duże
skrzyżowanie w formie zniekształconego ronda. Rozchodzą się stąd ulice: Majowa,
Jana Pawła II i Grunwaldzka. Ulica Grunwaldzka została rozplanowana tuż przed
II wojną światowa. Wraz z odcinkiem ulicy Majowej od torów kolejowych do ulicy
Dębowej miała stanowić główny, reprezentacyjny ciąg komunikacyjny Letniska
Świder. Ślad tego projektu widać w szerokości ulicy Grunwaldzkiej na odcinku do
ulicy Wł. Reymonta. Za przejazdem kolejowym skręcamy w prawo w ulicę Jana Pawła
II i idziemy nią wzdłuż plantu kolejowego. Ulica ta kilkakrotnie zmieniała
swoja nazwę: do 1936 r. była to Warszawska, do ok. 1952 r. Aleja Marszałka
Józefa Piłsudskiego, następnie nosiła imię komunistycznego bohatera, który się
„kulom nie kłaniał” gen. Karola Świerczewskiego „Waltera” a od 30 czerwca 2009
r. nosi imię Jana Pawła II. Po dojściu do ulicy Westerplatte skręcamy w lewo i
przejściu kilkudziesięciu metrów skręcamy również w lewo w ulicę Kasztanową i
po chwili w prawo w ul. Suchą. Po drodze mijamy kilka przykładów drewnianych
świdermajerów, w większości parterowych, różnie zachowanych: Jana Pawła II 55/57,
Westerplatte 2, 4, 6, Kasztanowa 8/10, Pusta 2 (piętrowy). Dochodzimy do ulicy Wł.
Reymonta i skręcamy w lewo. W tym rejonie zachowało się też sporo drewnianej
architektury m.in. Słowackiego 53 z bardzo ładną oryginalną werandą, 55 i
narożny 57. Natomiast z lewej strony mijamy piętrowy świdermajer, kilka lat
temu wyremontowany i niestety otynkowany, przez co zgubił cechy stylowe (Zajęcza
5).
Przechodzimy przez gwiaździste skrzyżowanie ulic: Reymonta,
Grunwaldzkiej, Słowackiego i Ostrowskiej. Wędrówkę kontynuujemy ulicą Ostrowską
by po chwili, za Rodzinnym Centrum Zdrowia, skręcić w lewo w ulicę Wiązowską. Z
prawej strony mijamy dobrze zachowaną „Willę Anulka” (Ostrowska 4) składającą
się z dwóch drewnianych domów. Ulica Wiązowska jest pozostałością dawnej
granicy pomiędzy majątkami Wiązowna i Otwock Wielki (folwark Anielin). Przez
długie lata ciąg ulic: Wiązowska – Reymonta nazywany był Graniczną Wiązowską.
Jest to też granica pomiędzy Świdrem i Zamlądzem (błędnie i z uporem godnym
lepszej sprawy nazywanym Świdrem Wschodnim, którego nigdy w historii nie było).
Po lewej stronie ulicy Wiązowskiej widzimy okazały, dwupiętrowy budynek Szkoły
Podstawowej nr 5 im. Jadwigi Korczakowskiej wybudowany w 1954 r. W tym miejscu
szkoła znalazła się w 1947 r., kiedy to dzięki staraniom Komitetu
Rodzicielskiego i jego wiceprezesa Stefana Ostrowskiego, została przeniesiona w
to miejsce ze swojej poprzedniej lokalizacji w „Willi Martynówce”. Szkoła
pierwotnie zajmowała dwa jednakowe,
parterowe budynki, które mogły pomieścić siedem klas szkolnych, gabinet
kierownika, pokój nauczycielski i pokój służbowy dla woźnego. W 1948 r. w 11
oddziałach uczyło się 485 uczniów. W 1950 r. Staraniem Komitetu Opiekuńczego
Szkoły (Firma „Beton – Stal”) i Komitetu Rodzicielskiego na potrzeby szkoły zostają
przejęte i przystosowane do prowadzenia zajęć dydaktycznych dwie izby lekcyjne
oraz sala gimnastyczna w „Willi Sołowiejówka” przy ulicy Majowej. Szybki wzrost
liczby mieszkańców Świdra a co za tym idzie i liczby dzieci doprowadził do
wzniesienia nowoczesnego budynku szkolnego w 1954 r. mogącego pomieścić 750
dzieci i wyburzenia dotychczasowych parterowych budynków. Szkoła nie ruszając
się z tego miejsca kilkakrotnie zmieniała adres. Początkowo działka ta miała
adres Majowa 1, od 1950 r. po zmianie kierunku numeracji otrzymała numer Majowa
73 by po kilku latach otrzymać obowiązujący do dzisiaj numer Słowackiego 66.
Obecnie w Szkole uczy się ok. 900-950 dzieci w tym też dzieci wymagające specjalnego
podejścia w klasach integracyjnych. Od 2002 r. Szkoła nosi imię Jadwigi
Korczakowskiej.
Wędrujemy dalej ulicą Wiązowską. Mijając ruchliwą ulicę
Majową i odchodzącą z lewej strony uroczą i cichą uliczkę Ptasią dochodzimy do
ulicy Sowińskiego. Przy tej ulicy stoi widoczny z daleka, okazały kościół
p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej wybudowany w latach 1984-93.
Kamień węgielny pod budowę kościoła, pochodzący z Jasnej
Góry, poświecił 16 czerwca 1985 r. ks. bp. J. Modzelewski a konsekracji dokonał
ks. bp. Kazimierz Romaniuk. Projektantem świątyni był Zbigniew Pawelski
(projektant m.in. kościoła p.w. Zesłania Ducha Świętego w Otwocku przy ulicy
Żeromskiego i kościoła p.w. św. Zygmunta w Warszawie na Bielanach, za który
dostał nagrodę). W 1928 r. stała w tym miejscu drewniana kaplica, wzniesiona na
prośbę Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, które mieszkają tu
nadal, w białym, dużym budynku na rogu z ulicą Wiązowską. Zgromadzenie Sióstr
Franciszkanek od Cierpiących jest zgromadzeniem bezhabitowym,
założonym jak wiele innych zgromadzeń w okolicach Otwocka przez o. Honorata
Koźmińskiego. Siostry zajmują się chorymi i maja doskonałą opinię jako
pielęgniarki. Pamiątką z okresu międzywojennego jest figura św. Teresy z 1931
r. stojąca pomiędzy domem zakonnym a wejściem do kościoła.
Idziemy dalej ulicą Wiązowską na północ w kierunku rzeki. Na skrzyżowaniu z ulicą Poetycką
wyniosła sosna-pomnik przyrody. Dalej przy skrzyżowaniu z ulicą Pogodną, z
lewej strony widzimy dwa piętrowe drewniaki (Poetycka 7 i Wiązowska 19 - niestety
ten ostatni został w tym roku częściowo otynkowany, przez co stracił w dużej
mierze stylowe cechy architektoniczne świdermajera, szczególnie nieciekawie
wygląda teraz, dawniej okazała, przeszklona weranda od strony ulicy
Wiązowskiej). Dalej, tuż przed rzeką, z lewej strony widzimy niepozorny, mały
drewniany domek (Wiązowska 33) oraz położony w głębi piętrowy świdermajer (Wiązowska
29) z okazałymi, ozdobnymi werandami. Jest to pozostałość po istniejącym tu
przed 1939 r. w 5 budynkach „Sanatorium Dla Nerwowo Chorych” dra Rafała
Beckera.
Po dojściu do rzeki skręcamy w lewo i idziemy jej brzegiem do ulicy Bagatela. Do początku lat 90-tych ubiegłego wieku znajdował się tutaj słynny (i do dzisiaj nieodżałowany) Ośrodek Wypoczynkowy „Bagatela” z wynajmowanymi domkami letniskowymi, prysznicami, barem czynnym w sezonie letnim (gdzie serwowano niedrogie obiady, sprzedawano piwo i nikt nie robił z tego tytułu problemu), wypożyczalnią kajaków, wypożyczalnią sprzętu rekreacyjnego oraz własną plażą nad Świdrem w kierunku mostu kolejowego. Niestety po tym ośrodku pozostały tylko zarastające krzakami ruiny a po plaży nad rzeką nie pozostał żaden ślad. Kto dłużej mieszka w Otwocku to pamięta, czym był Świder dla całej okolicy. W letnią niedzielę z podmiejskiego pociągu wylewał się wielki tłum ludzi z Warszawy z kocami, badmintonem, samochodowymi nadmuchanymi dętkami w rękach i zmierzał w kierunku mostu kolejowego na słynne „Bałwany” aby zaznać relaksu i wypoczynku nad rzeką.
Wchodzimy w ulicę Bagatela i idziemy nią prosto. Z lewej
strony mijamy powojenną „Willę Gniazdo”, a po prawej stronie dwa piętrowe,
ciekawe świdermajery, jeden przy samej ulicy z pięknymi ozdobami i okazałymi
werandami (Bagateli 27) a drugi w głębi zabudowy otoczony nowymi domami
mieszkalnymi (Poetycka 5).
Jeśli skręcimy w lewo w ulicę Pogodną zobaczymy po chwili po
prawej stronie pod numerem 6 prawdziwe cudeńko architektury świdermajerowskiej.
Jest to bardzo dobrze zachowany i zadbany dom z wieżyczką. Niestety kilka lat
temu Urząd Miasta wzniósł w jego otoczeniu dwa nowe domy komunalne i zasłonił
częściowo widok na ten ciekawy drewniak.
Dochodzimy do skrzyżowania z ulicą Sowińskiego. Z lewej
strony na rogu, schowany nieco w krzakach widoczna jest prawie 90 letnia, ciekawa
murowano-drewniana „Willa Arturówka” (Bagatela 26). Pierwsze wzmianki o majątku
pochodzą z 1872 r., kiedy posiadłość liczyła sobie wiele hektarów ziemi i
znajdowały się na niej zagrody włościan. Pod koniec XIX wieku właścicielem już
tylko ponad jednohektarowego majątku „Arturówka” został Paweł Pytlasiński. Następnie
nieruchomość drogą dziedziczenia i sprzedaży była dzielona na coraz mniejsze
części. Po śmierci Pawła Pytlasińskiego poszczególne części należały do: żony
Józefy Pytlasińskiej oraz córek Zofii Julii z Pytlasińskich Lehoczky de Kiraly
Legator i Jadwigi z Pytlasińskich Bryknerowej. Jeszcze przed II wojną światową
kolejne części majątku zostały sprzedane Stefanowi Rotkielowi i Tekli Lertuzzi.
W 1941 r. właścicielami majątku zostali Sabina i Benedykt Lemańscy a w 1946 r. resztkówkę
przejęła Janina Sabina z Hefflingerów Brzeska, córka z pierwszego małżeństwa
Sabiny Lemańskiej, która sprzedała ją zaraz małżonkom Ronczewskim. Dziś przy
ulicy Bagatela 24 znajduje się jej pozostałość dawnego majątku, czyli 1177 m2
ziemi i wyróżniający się na całej ulicy oraz w całym mieście dom. Sama
„Willa Arturówka” to okazały, murowany, dwukondygnacyjny, podpiwniczony i
skanalizowany dom o kubaturze 1600 m3 wzniesiony w 1926 r. Jest w
nim sześć lokali, zajętych przez lokatorów komunalnych. Pomimo braku dbałości
właściciela, uroda i niebanalna sylwetka tego pięknego domu nadal przyciągają
wzrok turysty, wzbudza duże zainteresowanie malarzy artystów, studentów i
znawców architektury. Ta budowla stanowi jakby pomieszanie stylu „świdermajer”
(werandy i kolorowe szyby) z elementami typowymi dla renesansu. Taki pomysł
mógł powstać u cudzoziemca, czyli węgierskiego barona, pierwszego właściciela
tej zadziwiającej willi. W 1971 r. na II piętrze wybuchł pożar i została po nim
tylko część ściany z resztką balkonu. Wcześniej też rozebrano wieżyczkę,
pokrytą miedzianą blachą, zakończoną pozłacaną kulą. Budynek wpisany jest do
rejestru zabytków.
Skręcamy w prawo w ulicę Sowińskiego i następnie w lewo w
ulicę Jana Pawła II. Na tym krótkim odcinku zachowało się kilka ciekawych
budynków drewnianych: Bagatela 25a i 25b, Sowińskiego 6b, Jana Pawła II 5, 5a,
11, 13, 17 i 19. U wylotu ulicy Sowińskiego do 1936 r. znajdował się przystanek
kolejowy Świder z bardzo ładnym, drewnianym, z wieżyczką budyneczkiem stacyjnym.
Podążamy dalej ulicą Jana Pawła II. Ten odcinek ulicy przewidziany jest w
najbliższych latach do gruntownej przebudowy a na jej końcu ma być wybudowany
most nad Świdrem. Inwestycja ta pozwoliłaby, na odciążenie zatoczonej ulicy
Kołłątaja. Naprzeciwko wejścia na przystanek kolejowy widać, zaniedbany,
parterowy budynek z lat 70-tych ubiegłego wieku (Jana Pawła II 15) mieszczący
obecnie sklep chemiczny i agd. To dawna kawiarnia „Relaks”, w której
zatrzymywali się na lody, albo lampkę wina letnicy przyjeżdżający do Świdra na
wypoczynek a w lato by wypocząć na plaży nad rzeką.
W tym miejscu przechodzimy przez tory kolejowe i wchodzimy na peron współczesnego przystanku kolejowego „Świder” z charakterystyczną skrzydlatą wiatą. Skrzydlate stacje na linii otwockiej to unikaty. W chwili elektryfikacji Warszawskiego Węzła Kolejowego znajdowały się na niemal każdej stacyjce w kierunku Otwocka, Pruszkowa i Mińska Mazowieckiego. Do dnia dzisiejszego dotrwały tylko na kierunku otwockim. Skrzydlate, lekko zaokrąglone dachy, pawilony kasowe odwzorowujące pasażerskie wagony, elegancka symetria, oszczędne w formie dekoracje. Niezwykle nowoczesne jak na swoje czasy. Proste i funkcjonalne. Są do siebie bardzo podobne, każda ma jednak indywidualną cechę – zwieńczenie skrzydlatych pawilonów, gdzie znajdują się lub znajdowały się wpisane nazwy stacji… Projekty stacji są autorstwa inż. Kazimierza Centnerszwera z Biura Projektów i Studiów PKP a wznosiła je firma budowlana „Szenejko i Brandt Inżynierowie” w latach 1935/36. Parę lat temu PKP PLK chciała je wyburzyć na całej długości od Warszawy Wschodniej do Otwocka argumentując to potrzebą wyprostowania torów. Tylko stanowczy sprzeciw mieszkańców linii otwockiej zapobiegł temu „barbarzyństwu” i uchronił je. Od 2010 r. są one wpisane do rejestru zabytków.
Na tej pięknej, skrzydlatej stacji kończymy spacer ulicami
Świdra.